Maksio.
Klusek wygładził moje ostre kanty. Widzę wyraźniej. Patrzę dalej. Nie wiedziałam, że mam w sobie tyle cierpliwości i zachwytu na małymi rzeczami. Że można tak kochać. On to sprawił i dziękuję za to.
Cudownie iść na spacer z gondolą, widząc przechodzące ciężarne, inne mamy z wózkami – uśmiechnąć się, nie gotować się ze złości, zazdrości. Nie być obezwładniającym smutkiem. Tak. Byłam smutkiem. Żalem. Goryczą.
Lubię myć Maksia, wraz z Mężem i biegającym wkoło Bulwą. :) Lubię obserwować jak tata i syn, bawią się. Jak ta nić porozumienia i miłości jest coraz mocniejsza, pewniejsza, każdy dzień to pokazuje, potwierdza.
Piękna jest nasza codzienność. Czasem szara, bez uśmiechu, żółto-słoneczna, z burczącym brzuchem, niewyspana. Nieidealna, a mimo to...
mój siłacz |
Cudowny maluch 😘
OdpowiedzUsuńTeż mi się marzy taki happy and.
Dzidziuś i buldog...
Póki co to tylko marzenia
Pozdrawiam 😘
Paradise, witaj :*
UsuńDziękuję. :)
Marzenia czasem dużo kosztują, wiem, poznałam cenę. Ułamek. Jak my wszystkie, które nie mają tego niespełnionego 'na już'. A pomimo to, warto. Odwiedzam Cię, po cichu. Kibicuję, śmieję się i wzruszam Twoimi opowiastkami, Twoją szczerością.
Ściskam mocno!
Cudowny maluch 😘
OdpowiedzUsuńTeż mi się marzy taki happy and.
Dzidziuś i buldog...
Póki co to tylko marzenia
Pozdrawiam 😘
Śliweczko, wzruszam się, patrząc na Maksia, wspominając te dwie kreski, ten paraliżujący strach na początku. Tak się cieszę, że wszystko dobrze się ułożyło, że tworzycie taką wspaniałą rodzinkę. Cudownych świąt Wam życzę i nie wątpię, że takie będą, choćby nie były idealne. Ślemy całusy.
OdpowiedzUsuńMalwuś i ja. Bardzo. Codziennie zakochuję się od nowa. To jest to coś, takie inne od nastoletniego, dorosłego, dojrzałego uczucia. Uwielbiam to nowe i mocne.
UsuńWstydzę się tej niewiary, ale wtedy to było tak silne, obezwładniające czasem, jakby poza rozumem. Nadrabiam.
Malwunia, dziękujemy! I my życzymy Wam pięknych Świąt! :*
Uściski
Oj Matka, ale ci urosły te kreseczki:) Ja z kolei zmieniłam się. Nie wiem jeszcze w którym kierunku to wszystko zmierza... córka odkrywa świat. Ja też. Każdy dzień z nią jest dla mnie przygladaniem się jej, ale też przygladaniem sie sobie. Widze w sobie najlepsze i najgorsze. Dziękuję Bogu, medycynie i losowi, że się urodziła u nas.
OdpowiedzUsuńOlgtek, tez mogę napisać, że widzę w sobie najlepsze i najgorsze (testy na cierpliwość każdego dnia), ale przeważa to pierwsze. Związek też przechodzi metamorfozę...
OdpowiedzUsuńOlguś, wszystkiego naj w 2017. 2016 był wymarzony.
Całusy :**