sobota, 31 stycznia 2015

Pytania bez odpowiedzi.



Żadne pytania nie otrzymały odpowiedzi.
Kolejna wizyta u lekarza rodzinnego. Diagnozy nadal brak… Skierowanie na TSH (badanie wykonałam dziś i chyba nie jest tak źle bo wynik nie jest nawet pośredni, a raczej z tych niższych – 1,28), oraz prośba (skierowanie? e-eee noł łej:)) o powtórne badani ASO ilościowo (zapewne wyniki on-line będą dostępne w poniedziałek).
W sumie bzdurę napisałam na początku. Będąc dziś w diagnostyce, pani nie wiem jak ją tytułować … pani-pobierająca-krew (w sumie adekwatne do pracy w diagnostyce i jej powołanie do oświecenia – mnie powinno brzmieć DAGNOSTKA) zadawała pytania i zdiagnozowała mnie. Dwukrotnie! W przeciągu 3-5 minut :) Nie powiem mina mi zrzedła i dostałam chwilowej zesrawki – jako nadwrażliwiec. Oby się bez łez.

Werbelek.
Mam (w sumie wykluczyć nie można) chorobę immunologiczną, która atakuje organizm, cholera z tego szoku zapomniałam nazwy. Pani ją ma i leczy się 10-ty rok.
Na co odpowiadam, że nie mam guzów na stawach i jeszcze jakiejś JEJ przypadłości.
Aha.
No to toto jest łuszczycowe zapalenie stawów, bo chłopak z którym leżała w szpitalu na ….
Jeeezzzzzzuuuuu

Pani zabrała się za właściwą sobie pracę.
Aaaa została przez mnie oświecona, że skierowanie jest wymaganie nie tylko przez okulistów, ale również przez dermatologów.

Dowidzenia. Nigdy więcej! (w tej wkłuwalni)

Pani dermatolog przepisała maść ze sterydem. Nie pomogło.

Pani ginekolog.
Odebrała mi nadzieję na spokój ducha jeszcze przed przywitaniem i przekroczeniem drzwi gabinetu. Moja -- nie moja pani doktor jest w dość zaawansowanej ciąży. I w sumie na tym powinnam poprzestać. Mam zlecone – na wyraźną - moją prośbę kilkanaście badań. Aha i jedno badanie Męża. Tyle.
Dowiedziałam się czegoś oczywistego dla mnie. :) Mam silne pragnienie dziecka. Tak pani doktor, niezaprzeczalnie. :)
Poprosiłam o złoty środek … Otrzymałam uśmiech.
Tyle.

Wrócę, nie odchodząc, do doktora Sz. Ale najpierw zajmę się ósemkami oraz dziadostwem dłoni i stóp. 
Od dzisiaj odstawiłam acard.


Smaki dzisiejszej soboty.
By Mąż :)

domowe wrapy z kurczakiem, zieleninką, serem i słodkim sosem. OK, majonez ze śmietanką też jest ;)

niedziela, 18 stycznia 2015

Przychodzi baba do ....



Po raz pierwszy… dobry wieczór w 2015!

U mnie bez zmian. Jeszcze wczoraj myślałam, że zaskoczyło. Dziś oblałam kolejny test na macierzyństwo. Znowu. Ale, jest pozytyw. Obyło się bez łez.
Test wykonałam po 8.00
3 kropelki. Nic się nie dzieje. O jest. ……. Jedna kreska.
Hmmmm
Psiut idziemy na spacer.
Uwielbiam poranne, niedzielne spacery z psiutmistrzem. Szczególnie gdy na dworze, jest tak jak dziś. Przyjemnie chłodno (a nie zimno), szaro, bezwietrznie. Spokojnie. I bezpsowo!

Wróciliśmy.
Oglądam test. Niestety nie dostał drugiej kreski. Truuuudnooo. Test ląduje we frakcji suchej (jako, ze plastikowy).

Czytam książkę, serfuję po necie, oglądam serial.
Głupi test.
Przecież objawy są! Konsternacja. Są … na zbliżający się okres, głupia. Grrrrrrrr

Około 12.00
Co robię? Ano grzebię, we frakcji suchej (dobrze, że rzeczywiście jest sucha :o). Wyciągam test. Oglądam. Bliżej okna. I znowu. Hmmmm chyba coś jest. Jakiś cień. :D
Biegnę do M. Pokazuję. Spogląda. Choć nie tak wnikliwie jak ja. Nie nic nie widzi. Każę się przypatrzeć, czy MOŻE JEDNAK widzi tam cień.
Zerka na mnie z uśmiechem … tak … widzę … to … wygląda na dobrą wróżbę, za miesiąc. :) Spróbujemy znowu.
Czy już pisałam, że kocham M.? Na pewno! A że go lubię? To napiszę dla pewności, baaardzo go lubię :D Kochany optymista!


Z mniej optymistycznych informacji…
W pierwszym tygodniu stycznia, po raz pierwszy miałam odczucie, że nie mogę – bez problemów – zginać dłoni. Towarzyszył temu ból i poczucie, że palce mam spuchnięte.
Kilka dni później na wewnętrzną stronę dłoni oraz! stóp wyszedł rumień, a dodatkowo na stopach jakaś paskudna wysypka z mikro płynem w środku. Super. Ręce obolałe, podobnie stopy, dodatkowo bardzo rozgrzane i z idealnie zakończonym rumieniem, tzn nie wyszło toto na skórę wierzchnią dłoni/stóp, a zakończyło się krechą (idealną, jak wspomniałam). Wyglądało to komicznie i …niepokojąco. Na tyle, że w ubiegły poniedziałek postanowiłam odwiedzić internistę.
W rejestracji powitała mnie sąsiadka z byłego miejsca zamieszkania i zapisała na ‘już’ do pani doktor pediatry :D Miałam się tylko nie afiszować z kartą, no i wiadomo przepuszczać rodziców (czytaj matki) z dziećmi, o ile takie były. OK.
Aara nie OK. Padło pytanie nie z gruchy ni z Pietruchy „Czy macie dzieci?”, „A to ile już po ślubie?” Nosz kurwa! Nic ci do tego …. Oczywiście TEGO nie powiedziałam, a pomyślałam, a mina malowana była w półuśmiech, przekrzywiono głowa, lekkie potakiwanie. Tzn chyba, tak, bo we mnie się gotowało.
Przepuściłam w sumie 3 matki z dziećmi. Zsiadłam na krzesełku. Czekam. Razem ze mną czeka starsza pani. Zerka na mnie i … zaczyna rozmowę. Monolog, znaczy.
Wiem, że ma chorobę X, ma 2 córki (ze starszą mieszka), 4 wnucząt. Ma starszego brata, jego dzieci tzn 2 córki są za granicą, a syn mimo ukończonej szkoły wyższej pracuje w W-wie na budowie. Wnuczki są bardzo mądre, trochę nieznośne.
Padło pytanie o dzieci. Nie mamy …. A czemu …? Aaaaa wie pani, u starszej nie było tak łatwo. Poroniła. I opowiedziała mi moją historię. MOJĄ!
Tylko to się nie działo w lutym, a w wakacje. Poczułam się nieciekawie. Łzy same cisnęły się do oczy, ale powstrzymałam je. Tylko potakiwałam. Pani kilka razy na mnie spojrzała, ale kontynuowała.
Boże. Czemu ta kobieta opowiedziała mi nie swoją historię? Kto ją upoważnił? Ja wiem, to była jej córka, ale ….?! Mam nadzieję, że pomimo znajomości nietaktu mojej Mamy, jest w niej refleksja i szacunek do mnie i dla moich przeżyć, które są poniekąd jej przeżyciami. I w poczekalni siedzi sobie spokojnie na krzesełku i nie zagaduje, nie snuje opowiastek.

Na całe szczęście, monolog dobiegł końca, bo pani z córeczką wyszła z gabinetu.

Opowiadam pani doktor co i jak. Pokazuję. Ale tylko dłonie, stóp nawet nie chciała oglądać. Grrr  Mówię, że staramy się z Mężem o dziecko i jeśli można, to proszę o ewentualne maści/kremy ‘nieagresywne’. Ooooo to nie przepiszę pani tabletek, ale maść. Proszę jeszcze zrobić OB, morfologię i ASO. OK.
Wyszłam.
Starsza pani nadal czeka przed gabinetem. Ubieram się, życzymy sobie wszystkiego dobrego.
Aaaa dodam, że w jednym była, powiedzmy że pomocna. Choć ja nie skorzystałam z jej wiedzy, a szkoda. Powiedziała, że nie dostanę się do dermatologa, jeśli nie będę miała skierowania. Mama powiedziała co innego, zawierzyłam rodzicielce i … w piątek ponownie wróciłam do pani doktor. :) Innej.
Wykupiłam maść, na szczęście o niższej gramaturze, niż widniało na recepcie (dzięki temu tańszej). Czytam ulotkę i co? Dzień dobry, maść ze sterydem. Bezwzględne nie stosowanie w pierwszym trymestrze (za każdym razem po owulacji utrzymuję, że mogę być w ciąży, co chyba? jest logiczne?). Ja pierdole! Dobrze, że maść nie kosztowała majątku, ale … no przecież mówiłam! I to pediatrze!!
We wtorek zapis do dermatologa, na kolejny piątek. „Ale to będzie kontynuacja leczenia …? Nie? To proszę skierowanie. Ugrrrrr
Zrobiłam badania. OB, morfologia w normie, ASO … zamiast 200 jednostek czegoś na ileś 397. I ryk. Bo to paciorkowce, przecież. Paciorkowce, które atakują nasze dziecko … itp. itd.
M. jak zwykle zimna krew. Uspokaja, tłumaczy. OK, przeszło mi. Co ja bym bez niego zrobiła?
W piątek wizyta. Dzięki ‘tablicy ogłoszeń’ dowiaduję się, że moja sąsiadka oprócz pracy w rejestracji, jest również położną środowiskową.
U pani doktor w gabinecie (pół godziny poślizgu, ale co tam). Tłumaczę chaotycznie, prawie z płaczem. Pani doktor prawie uspokaja. Prawie. Nie mam do niej zaufania, bo ciągle wtrąca luzik, spoko i … seksownie? (albo się przesłyszałam ;p). Ale. Zagląda w gardło. Maca ręce, stopy. I … daje skierowanie. I słyszę pochwałę. Na temat czytania ulotek. :D
Zapisuje mi nazwy kremów emolientowych.
Krem kupuję i … jest do dupy.
Razy dwa.
Raz, totalnie nie pomaga, a wręcz bardziej wysusza :(
Dwa, Sroka ze http://www.srokao.pl/ nie poleca go. Bo ma formaldehyd i jeszcze jakaś zarazę. Kurnia, krem dla dzieci i niemowląt. Grrrrrrrrrrrrrrrrrrrr

Zobaczymy co dalej. Byle do piątku.

Krajst! Ale notkę wysmarowałam.
Ciekawe ile zabierze mi tekst po powrocie od ginekologa …?
Bo zmieniam. Na panią.
Ma świetne opinie na znanym lekarzu. I trafnie zdiagnozowała moją koleżankę z pracy.
Chcę, by coś się u nas zadziało…
Wizyta 26.01.

Miesiąc pod znakiem lekarzy…


Do miłego ….

PS Miałam kiedyś pisać o prezentach, ale nie wiem czy jeszcze warto. Mikołajki, gwiazdka z Gwiazdorem dawno za nami …