środa, 31 grudnia 2014

Faith Hope Love



Wiara.Walka.

Wierzę, że pokonam swoje słabości. Wierzę, że niedługo nie będzie tak jak dziś. Czyli, że na dobre rozpłaczę się w pracy. Szlochem nie do utulenia… Choć przy okazji szczerze i ciepło porozmawiam z szefową i usłyszę jej historię o długiej i krętej drodze do rodzicielstwa. Macierzyństwa.
Jej synkowie (bliźniacy 2,5 roku), zostali poczęci dzięki in vitro.
Chłopcy wspaniali, kochani, wręcz ubóstwiani.
To daje wiarę, że w końcu i nam się uda. Nieważne którą z dróg wybierzemy. Jeśli natura zawiedzie…

Że nie będzie jak dziś, czyli najpierw zgodzę się na domówkę ‘da silva’. By w końcu wpaść w otchłań płaczu, żalu i złości. I odmówić.
Bo będzie A. i M. z córeczką, A. i Ł. z dziećmi oraz……

No i my.
Z psem.

Bardzo chcę odpuścić przeszłość.
Chcę oddychać pełną piersią.
Chcę zawalczyć o szczęście.
O uśmiech, bez drżenia ….




Nadzieja.

Jak dotychczas, co miesiąc jest moją nieodłączną kompanką. Czasem kurczowo przeze mnie uchwycona, mocno trzymana, aż  brakuje mi tchu. Dotychczas, co miesiąc witam rozczarowanie i ścieram łzy zawodu, ale … Już za miesiąc …

Początek tego roku dał mi niesamowitego pstryka w nos. Nadzieja prysła jak bańka mydlana, a ja roztrzaskałam się o podłogę. A mimo to … powoli, z każdym mijającym dniem, tygodniem, wiara w ‘możliwe’ stała się na powrót zasadna.
Wierzę, że jeszcze będzie dobrze.




Miłość.

Kocham mojego Męża.
Czuję, że daję z siebie wiele, choć mogę więcej. Chcę być lepsza. Milsza, łagodniejsza, mniej humorzasta, marudna, nudna ….
M. wspiera mnie, wyciąga dłoń, mocno ściska i nie pozwala upaść.
Czuję, że On i ja to … MY. :)



Bardzo chcę by z tych marzeń, walki i miłości KTOŚ zawitał do naszego bezdzietnego świata.
Czego i Tobie życzę, jeśli tego właśnie pragniesz.


Szczęśliwego Nowego Roku!
Szalonej zabawy w Sylwka :)

czwartek, 25 grudnia 2014

Świątecznie.

Życzę Ci bardzo Wesołych Świąt!


Pięknie spędzonego czasu z najbliższymi …
Oczyszczających łez,
szczerego śmiechu,
wiary w dobre dziś i …jutro

…spełnienia.



nasze drzewko


środa, 17 grudnia 2014

Przez furtkę, do przeszłości.



Michael Buble cicho śpiewa o miłości…
Choinka pyszni się muchomorami ze szkła, przezroczystymi bombkami, które wyglądają jak bańki mydlane oraz ciepłą, żółtą barwą światełek.
Gwiazda zawieszona na balkonowych drzwiach wskazuje kierunek … na południe …
Prezenty czekają na spakowanie.
No nie, jeden jest w drodze do empiku, po który udam się na dniach, po sweter dla brata też wypadałoby się przejść, bo o ile sobie mogę wmówić, że jeszcze czas, to kalendarz pokazuje co innego.
Już 17.12! Rety!!

Ostatni tydzień minął błyskawicznie, obciążając mnie zmęczeniem i konkret niewyspaniem.
Ciągle czułam się jakby ktoś mnie otumanił, wydrylował, a głowę napełnił watą.
Już jest lepiej.
Choć jeszcze kilka mocnych, intensywnych dni.

Nie chwaliłam się moimi mikołajkowymi prezentami.
Nadrobię :)

Dziś byliśmy u znajomych.
Jeszcze rok temu mój Mąż i Ł. byli wspólnikami. [rzez 5 lat robili stronki internetowe, niestety z końcem 2013 zostali zmuszeni do zamknięcia działalności, ponieważ …no cóż stało się życie. Coraz mnie zleceń (dziwne, bo ludzie do dnia dzisiejszego dzwonią i pytają …), a sporo i coraz więcej wydatków.
W każdym razie J. zawsze byli gdzieś tam w moich myślach, ale tak bez przesady. Grillowanie, rowery, jakieś giercowanie (Ł. zapalony gracz wszelkich planszówek i w ogóle gier towarzyskich), picie, świętowanie – brzmi dość zażyle. Dość.
Para z wieloletnim stażem – w związku, małżeńskim 3,5 roku. Mega dopasowana z jednobrzmiącym zdaniem na temat………wszystkiego :)
Nie zapomnę jak A. mówiąc o naukach przedmałżeńskich (wiesz 10 spotkań, w tym chyba? 8 z księżmi, pozostałe z psych.) z psychologiem, który to pokazywał jak wyglądają jajniki i jajowody oraz macica kobiet, które stosowały antykoncepcję (A. nigdy żadnych tabletek, plastrów itp) oraz kobiet, które nigdy nie zabezpieczały się chemicznie (‘piękne, zdrowe narządy rodne niczym żyzna gleba pod nasiona’).
W każdym razie powiedziała mi tekst, który najpierw wychichotałam (w głowie), później zaczął mnie prześladować.
„Bóg wybacza zawsze, człowiek-człowiekowi czasami, natura - nigdy”. Coś takiego …

Po poronieniu okropnie się karałam.
Słowami.
Robię to do dnia dzisiejszego.
Może gdyby nie tabletki antykoncepcyjne od 18 roku życia …? Z dłuższymi, krótszymi przerwami do 27 r.ż. Może gdyby nie zmiany na takie i owakie hormony?
Nie wiem. Pewnie nigdy się nie dowiem. Ale męczy mnie ten teks usłyszany od A. Dodatkowo zasłyszany na naukach przedmałżeńskich spotęgował i upewnił mnie, że to co mnie spotkało to KARA. I męki piekielne będę przez to przechodziła do końca moich dni.

Dziś po raz pierwszy, po blisko roku niewidzenia spotkaliśmy się znowu. Oni już w 4. CZWÓRKĘ.
Przełamałam się by do nich podejść, bo to przedłużające się milczenie i udawanie, że F. nie przyszedł jeszcze na ten świat było zbyt długie, wymowne.
M. ma 2,5 roku.
F. ma jeszcze nieskończone 5 m-cy.
Idealni.
Obrazek Rodziny.
Miłości.
Ciepła.
Mimo smarków i wysokiej temperatury u M. Kichającego F.

Byliśmy z M. niecałą godzinę, a ja czułam jak martwieję w środku, uśmiech zastyga mi na ustach, jeszcze chwila a oczy będą się szklić.

Mantra.
Uspokój się.
Zaraz będziesz na dworze.
W drodze do domu.
Z M.

Czy ja poznam kiedyś jaki smak ma Rodzina?
Czy będę tulić jedno dziecko, pocieszając i całując drugie? Uśmiechając się do Męża, czując jego wsparcie…?

Zrobiłam wolne tłumaczenie, zasłyszanego tekstu …
Bóg ci nie wybaczy, nie za to co zrobiłaś, zresztą przypieczętowała to natura, a człowiek czasami przypomni. Ja jestem tym człowiekiem.

Katuję się. Wiem.
M. mówi, że nie radzę sobie z bólem po stracie. Fakt.
Zasugerował, że powinnam porozmawiać ze specjalistą. Psychologiem. Nie chcę zwierzać się obcej osobie. Nie umiem i nie chcę.

Rwany ten post.
Ale jestem u siebie.
Porządkuję myśli ….

Nadal biorę Acard. 

Zmieniam tytuł. Brzmi jak ściągnięty z bloga, którego obserwuję ;)

niedziela, 30 listopada 2014

....

Mhym.
Znowu wkręciłam się w mój teatr. Teatr jednego aktora.
Nie chcę więcej.
Dziękuję.

Dobranoc.

sobota, 29 listopada 2014

Zawsze nadzieja.



Nie mam pewności na to by mój sen zechciał się ziścić, ale …
Jest malutka nadzieja.
Która mocno mnie ogrzewa.
I wywołuje przyspieszony oddech i szybsze bicie serca…

Od dziś łykam acard.
Na dniach zobaczymy co dalej.

Tymczasem, dogrzewam zmarznięte ciało.
Szykuję się kolejny już raz na powitanie mojego kumpla Haruli Pottera, a wszystko to przy belgijskiej czekoladzie i kubku małej kawy.

czwartek, 20 listopada 2014

Okruchy.


Dziś spadł pierwszy tej … jesieni śnieg.
Idąc do pracy poczułam się tak radośnie i lekko.
I nieważne, że los dałam niezłego pstryczka w nos. Wierzę, że jeszcze dane nam będzie rozkoszować się smakiem rodzicielstwa.

Szaleństwo bożonarodzeniowe rośnie w siłę, a to dopiero 3 tydzień listopada … Cóż, marketing, zarządzanie … sama biorę w tym udział. :) Nie lubiłam, tzn z góry skreślałam Michael'a Buble'a i jego wyczyny wokalne, a kto od tygodnia jest jego gorącą fanką? Mhym, tak to ja :D Szperam w sieci jego płyt, przedzieram się przez kolejne strony z utworami, szukam kolęd i utworów okołoświatecznych. Płytę nabędę, choć na ten czas nawet nie mam gdzie jej odtworzyć. Ups, jest! …lapek :) Niezawodny, choć rzęchowaty.
Miły dla ucha akcent świąteczny mogę uznać za prawie-obecny.
Prócz tego serfuję po ikeowskich stronach … fajnie by było mieć gwiazdę rozświetlającą mrok wieczoru ;]  A przynajmniej tak sobie tłumaczę. Na czym stanie, nie wiem. Bo allegro pokazuje niefajne ceny za te same produkty, które są na stronach szwedów.
W myślach mam choinkę. Dokładniej jodłę kaukaską…
Kruche rogaliki z migdałami …
Sałatki …
Schab ze śliwką …
Prezenty dla najbliższych ...

Ale to wszystko otoczka. Miłe dla oka, języka i ucha okruchy tego co najważniejsze.
Dawno, nie czułam tego wewnętrznego przeżywania narodzin Boga. Bardzo dawno.
Bo ostatnio miało to miejsce w 2005 roku.
Roku wzgardy dla mojej miłości –M. Błądzenia, wybaczania.

Miałam iść do spowiedzi. Ale bardziej w celu odbębnienia, niż oczyszczenia i radości.
W dniu spowiedzi, albo dzień wcześniej miałam przerażająco realny sen z nieżyjącą już Babcią Sabinką (bardzo słabo ją pamiętam. Ale miłość, dobro i czułość zostanie z niej we mnie do końca życia) która zmieniła się w Matkę Boską. Kosmos. Jeszcze chwilę po otwarciu oczu widziałam ją wysoko na ścianie pokoju, w którą się wtapiała i rozmywała.

Przy spowiedzi rozkleiłam się. Wyłam jak głupia. Po raz pierwszy mówiłam o antykoncepcji, jako o formie grzechu, takich i owakich używkach. Spowiednik był fantastyczny, taki ludzki, pocieszający i pouczający. Taki, ‘normalny’.
To było moje pierwsze i jak dotychczas jedyne prawdziwe oczyszczenie w kościele. Takie od ‘a do z’. Nigdy więcej tego nie powtórzyłam.
Nie wiem, czy jeszcze kiedykolwiek doświadczę takiej …czystości, pałera i ‘otwarcia’, skruchy. Nie czuję, że jest mi to potrzebne. Nie czuję, że będę wysłuchana i zrozumiana. Nie w kościele.
Od kilku lat moim powiernikiem jest Mąż. Na ten czas uważam, że to wystarcza. Czasem sama jego bliskość.

Pewnie relacja Bóg-ja byłaby inna gdyby nie ten wspomniany z początku posta ‘pstryk w nos’…

Tymczasem, już sama myśl o spotkaniu w kręgu (dwu)rodzinnym robi mi miłe gilgotki w duszy, więc …cieszę się na to nadchodzące Boże Narodzenie. Jeszcze miesiąc.



Na stoliku paruje kubek gorącej czekolady (nie mylić z kakao ;)), herbatniczki, kocyk, książka… lubię to! :)

Dobrego wieczoru!

wtorek, 11 listopada 2014

Odpuszczam, chyba ...



Nie radzę sobie ze smutkiem i złością. Zalewa mnie żal, gorycz …
Wczoraj, przed snem powiedziałam M., że nie zależy mi na tym cyklu. Zero testów owulacyjnych, zaglądania w kalendarz (aha ciekawe kto wymaże mi z głowy 03.11?), sprawdzania co słychać ‘tam’, na dole ... jakby ciało nie dawało mi znaków, że to ‘ten czas’ … Postaram się nie wsłuchiwać w siebie … choć to pewnie niemożliwe.
Nie wiem po co się oszukuję, ale tak bardzo chciałabym by mi nie zależało. Tak jak miało to miejsce jeszcze dwa lata temu … Chryste, dwa lata temu przy składaniu opłatkowych, noworocznych życzeń o dzieciach, powiększeniu rodziny jeżyłam się i krótkim, nieuprzejmym parsknięciem ‘nie teraz’ zbywałam członka rodziny M. lub swojej.
Zeszłe święta były inne.
W wigilię powiedzieliśmy moim Rodzicom o ciąży, Rodzice, Brat w lekkim szoku … by za chwilę gratulować. Rodzice M., jego siostry – podobne reakcje, powiększone o …spekulacje teściowej do kogo Groszek będzie podobny, do rodziny A, czy K., a może … Pamiętam, że zezłościłam się w duchu okrutnie i cichutko poprosiłam, by podobieństwo do teściowej było minimalne … dziecinne i głupie. Ile bym dała, by w te głupie gadki mogły się ziścić. Byśmy mogli spotkać się dziś, posiedzieć przy pysznym ciachu, pospacerować po wąwozie i zastanawiać się w kogo wda się malutek, gdy podrośnie …

Ile będzie wszystkich prób? Tygodni, miesięcy … lat oczekiwań? Czy tylko dwie drogi przed nami …?
Każdy miesiąc to nadzieja. To zawód. Huśtawka emocji.

Dziś na naszym balkonie nie łopocze flaga. Powiewa pranie, suszą się buty …Dzień podobny do poprzednich słonecznych i przyjemnych dni.
Tylko tak smutno mi dziś. 

Za chwilę robię kolejną dużą herbatę. Serial, czy Robert Rankin? A może kolejna dawka 'seans z allegro' ? Muszę skończyć z tymi ciągotami do zakupów przez neta!

środa, 5 listopada 2014

I nic.



Ostatnio usłyszałam komplement na swój temat.
To nieczęste wydarzenie, tym bardziej wychodzące z ust kobiety, koleżanki.
Podobno promienieję i 'widać' we mnie spokój. Cóż…  świadomie i ze znawstwem wkładana codzienna maska najwidoczniej działa cuda. Plus koleżanka, to nie przyjaciółka.
Jestem wytrenowaną wersją samej siebie.
Tylko M. widzi mnie - codzienną - bezradną, bezbronną, tchórzliwą i niewierzącą.
Uprzedzam.
Nie, tym razem znowu się nie udało.
Tak, wiem, okres 4 miesięcy starań to niewiele, ale mam dość. Kurwa mam dooooooość!

Po miesiączce idę do fryzjera. Postanowione. Włosy co prawda nie przejdą diametralnej metamorfozy, ale długość do talii (ha ha talia i ja :)) oraz połamane końcówki to zbyt wiele.
Potrzebna mi zmiana.
Kurs na ….?

sobota, 1 listopada 2014

Parę słów.



Na nowo uzależniłam się od dwóch rzeczy.

Werbelek.

Uno.
Kisiel słodka chwila (gruszka z czymś-tam), właśnie wypiłam kubek i myślę o kolejnym. Ale. Jako, że siedzę w małym pokoju i oglądam serial (w tle werbelek na drugi punkt), a nasza kuchnia to w zasadzie aneks w dużym pokoju i M. się wcześniej położył, to daruję sobie moją drugą chwilę słodyczy. Chlip chlip…

Dos.
Przyjaciele.
No KOCHAM ten serial!!
Co chwilę, muszę się w duchu mitygować, by ciszej kwiczeć ze śmiechu, by Mąż się nie zbudził ;) Nie lada wyzwanie :D

Otulona smakiem gruszek, przyjaźni i miłości, kończę ten dzień pełen spotkań z Rodziną oraz myśli o bliskich memu sercu.

Dobranoc.

poniedziałek, 27 października 2014

Cztery łapy.



Piesunowi na dniach skończyła się odporność przeciwko wściekliźnie. OK, może to niezupełnie tak działa, ale książeczka zdrowia naszej bulwy informowała, że najwyższy czas udać się na szczepienie.
Do ‘łapek…’ weszłam nieufnie. Ostatnia lecznica pięknie nas wydymała z kasy, a psa nafaszerowała antybiotykami, oxycortem, co było zupełnie niepotrzebne, ale o tym dowiedzieliśmy się później.
Także weszła do nowego miejsca najeżona ;) a wyszłam …zachwycona! Nie mogłam się opanować i co chwila słałam smsy do Męża, że Pani Doktor jest wspaniała, cudowna, z powołania itp. Emotkom końca nie było, podobnie wykrzyknikom …

Rzeczywiście Pani, nie przyjęła nas rzutem na taśmę, a ciepło, z duża dozą empatii, no i fachowo. Buldożer został osłuchany! (pierwszy raz!!), miał sprawdzone zęby, węzły chłonne, brzuszek. Pani doktor powąchała mu nawet! uszy! (częsta buldozia przypadłość to grzyby, nie wiem jak jest z innymi rasami), poradziła co stosować na zmiany na kufie (octenisept, który zdaje stosuje się również u noworodka do przemywania pępka…), przyglądała się skórze, oceniała sierść … normalnie rozpływam się. No i te komplementy, że pies bardzo zadbany i widać w nim radochę z psiego życia :D

Szczepienie przebiegło bez jakiegokolwiek zgrzytu. Good doggie !

Poza tym były pytania o kąpiele, odrobaczania, pozostałe szczepienia, jedzonko. Na koniec psiut został zważony. 13,7 kg – brawo. :)
Pani Doktor, to właściwa osoba na właściwym miejscu. Drobiazgowa, ze wspaniałym podejściem do źwierza ;) Powoli wszystko wyjaśniająca i tłumacząca – uwielbiam ją!

Za półgodzinną wizytę – porady oraz szczepienie – zapłaciłam 25zł. Dobry dil :]

Podobno buldożynka może być osowiała itp. … no jakoś nie widzę … okrutnie męczy o krążkowanie, a w tej chwili zajmuje się swoją kostką …

Jak wspomniałam ...wykrzykników moc...

Buldożerro we własnej osobie.
skupiony na działaniu ;)

środa, 22 października 2014

Premierowo.



Podarunek. Od premiera.
Wyczekiwana od miesiąca, co prawda z mniejszą dawką emocji niż przy spodziewanym-nie spodziewanym okresie, spóźniona …coraz więcej podobieństw… w końcu – jest!
I tu bez rozczarowania.

Nowe rzeczy traktuję z nabożną czcią. ;) W tym przypadku, tak samo.
Oglądanie, głaskanie, przekładanie, w myślach …rama (nabożna cześć, więc w ramki ;D)? czarna ribba? Niee, nie teraz, choć może kiedyś… Wąchanie. Tak tak, lubię zapach papieru, choć czasem farba drukarska tak daje po nosie, że można zemdleć. :)
Kilka dni mapa przeleżała na półce pod stolikiem.
Wracam do niej.
Lubię oglądać na raty, cokolwiek to znaczy przy dwustronicowej karcie papieru …:)

Mapa zawiera najważniejsze (co było do przewidzenia) wydarzenia od 1989 roku, choć wspomniana jest historia od komunistycznego zniewolenia, czyli od 1944 roku.
Telegraficzny skrót – bardzo fajnie przedstawiony.
Ma świetną kolorystykę.
Karteczka z polskim światem zwierząt – CUDO!   
Widząc województwo w którym mieszkam, mimowolnie uśmiecham się i serducho rośnie, bo kocham moje miasto. I czuję, że dobrze mi tu i teraz.

Logowanie na stronie https://mapa.premier.gov.pl/ trwa chwilę, potwierdzenie @, jeszcze krócej. 

Mapa.
mapa + zwierzyna

niedziela, 19 października 2014

Leniwa niedziela.



Na tapczanie siedzi leń…

Taaak … To ja!
 Po wczorajszej długotrwałej ‘bezmózgiej’ pracy, dzisiejsza zdrowa dawka fachowego nieróbstwa – należy się. :)
Obijam się pomiędzy czasopismami, blogami, forami i serialowem.
Uczta!

Nie zawiodłam się na kolejnym sezonie AHS, z tym, że przeczucia dotyczące kosmatego-ondulowanego jegomościa też się sprawdziły ;o Kocyk w garści, podniesiony do poziomu ust – wymóg podczas oglądania.

Za mną pyszny obiad – łosoś w sosie śmietanowo koperkowym – wykonanie Pan Mąż. :))
Fajny, baaaardzo wolny spacer z psiutem, w cieple słońca i wśród morza opadłych liści, z upodobaniem rozgarnianych i deptanych przez bulwę. Dziecko, nie pies ;)

Przed nami kolejne dni możliwości …
Znowu powtarzam jak mantrę „Uda się, uda się, uda…”

Postanowiłam by acard brać zgodnie z zaleceniem gina. Nie jestem lekarzem, tym bardziej doktorem nauk medycznych, daję spokój z freestailem …
Koleżanka poleciła - z czystym sumieniem - zakup Pharmaton Matruelle – który to głosi, że jest suplementem diety i dba o zdrowie matki i dziecka przed i w takcie ciąży oraz w okresie karmienia piersią. Skuszę się.


Wracam to mojego tapczanienia ;)

Dobrego wieczoru!

poniedziałek, 13 października 2014

Przełamując się.



Wróciliśmy ze spaceru. Mam w sobie uśmiech i radosne myśli.
Tak niewiele potrzeba.

Spacerując po wąwozie, rozebrałam się ze sweterka, przecież jest tak ciepło, a słońce wciąż przygrzewa … Czekam na psiuta, który węszy w trawie kolejne smsy… Obracam się by go zawołać i staję jak wmurowana. Starszy pan wracający z zakupów wziął ze mnie przykład. Rozebrał się. Z tym że … rozebrał się … do rosołu :) Tzn zdjął koszulkę ukazując okazały, prawdopodobnie piwny brzuszek i skłębione siwe włosy na klatce piersiowej :D
Co za widok! :))

Uśmiech raz po raz pojawia się na mojej twarzy.
No co za fantazja!

Przypływ dobrego humoru to także opakowanie toffifee, które czeka na swoją chwilę – ‘po obiedzie’.


Zastanawiam się czy może już, teraz, chwilę po okresie nie zacząć brać Acardu … Co prawda gin mówił o braniu tabletek po pozytywnym teście ciążowym, ale to przecież - w razie czego - i tak krótki czas pomiędzy wzięciem teraz, a za 3-4 tygodnie … nie wiem, nie mam kogo spytać. Chyba będę posiłkowała się wyszukiwarką …
Co gdyby nie net? ;p

piątek, 10 października 2014

"Obca staję się sama dla siebie ..."




Czuję się świetnie.
Tylko, że łzy płyną…
W tym tygodniu codziennie…

Mam wszystko.

Jestem zdrowa.
Mam troskliwego i kochanego Męża.
Rodziców.
Brata.

Mam Przyjaciółkę.
Znajomych.

Wspaniałego czworonoga.

Pracę.
Hobby.

Mieszkanie.

Jest piękne słońce.
Jest ciepło.
Mam wolny dzień.

Czuję się świetnie.

Tylko ta pustka we mnie…
Ta samotność wśród tych fajnych, dobrych, ciepłych osób.

To niespełnienie.

niedziela, 5 października 2014

Azyl.



Zakupy …udane!
Zmęczenie materiału …ogromne!
Przeżyliśmy sortownię i przemiał, by wychodząc nie nadawać się nawet na pójście do restauracji po klopsiki, tylko - mcDrive - szybkie wciągnięcie jedzenia i do domku.

Lubię, gdy nasze mieszkanie jest ładnie ubrane.
Przywiązuję do tego dużą wagę, ponieważ to w domu spędzam większość wolnego czasu.
Tutaj najbardziej i najlepiej odpoczywam. Regeneruję się.

Lubię, gdy żółte, miękkie światło lampki otula duży pokój. Ja otulona kocem - z psiutem pochrapującym u boku - czytam … albo wtulona w Męża, coś oglądamy…

Albo tak jak dziś. Coś co odpręża … znajome smaki i zapachy. Pomidorówka z makaronem i uśmiech Męża. I to zadowolenie, że smaczne, domowe, a mi pozostaje frajda i cicha duma… że umiem i robię coś dla nas.

Nasze mieszkanie ubrane jest w biel i większe oraz mniejsze plamy koloru.
Lubię jego zapach. A wręcz kocham za słońce, które dzięki południowej wystawie okien, wypełnia nasze mieszkanie od wiosny do zimy.
Lubię pasiasty dywan, czerwoną kanapę, nowy stolik (w końcu coś mobilnego i z półką pod blatem – nasz wybór - stolik IKEA PS ciemno-turkusowy), świece, zapachowe woski, biblioteczkę, nasz malutki stół.
Lubię rytuał porannego włączania radia, które towarzysz nam przy szykowaniu śniadania i nawet to, że gdy poleci w nim niezbyt lubiany kawałek, a później zapętli się w głowie na cały dzień, to kiedy pomyślę, że rano słyszałam go z M. od razu włącza się uśmiech.


Brakuje w nim tylko jednego składnika. Dziecka … jego zapachu.

Nie mam złudzeń, dziś już nie. W tym cyklu również porażka. To boli. Bardzo.
Cieszę się, że mam Kochanego obok siebie, buldozią kufkę i to nasze mieszkanie. Azyl.

piątek, 3 października 2014

Zamiast.



Dzień wolny od pracy. A ja co robię?
Nie, nie zabrałam się za lekturę najnowszego Zwierciadła.
Nie, nie poczytałam świeżo wypożyczonego Dukaja … ja … postanowiłam wyszukać dla siebie zadania do wykonania. Z wyimaginowanej listy.
Odfajkowując kolejną rzecz z długawej listy ‘do zrobienia’ wsłuchuję się w swoje ciało.
Niby jest inaczej niż ostatnio. Ale ja CHCĘ by było inaczej, więc mogę naginać rzeczywistość. A jednak, uważałam by niepotrzebnie nie zrobić sobie kuku. Więc nie szpachlowałam, nie zaniosłam do piwnicy kombajnu czytaj  drukarko-skanero-ksera (tak na serio to powinno toto trafić na śmietnik, ale no kurczę szkoda … jedna z pierwszych ‘poważniejszych’ rzeczy za które samodzielnie zapłaciłam), a używając silniejszych detergentów … długo wietrzyłam pomieszczenia. No i zrezygnowałam z mojego ulubionego drinka ;) Tzn nie dziś w południe zrezygnowałam – to by dopiero pysznie o mnie świadczyło ;D – tylko już wczoraj wieczorem.
Proszę…
Proszę …
Proszę …
Niech się uda.

Lista „wyprawa IKEA” zakończona. :)
Lista długaśna, powiększona o rzeczy dla Przyjaciółki.
Jako, że do najbliższego szweda mamy ok. 200 km to zawsze pytamy się czy czegoś nie trzeba. I zawsze jest potrzeba :D
Przebieram nóżkami i cieszę się jak kiedyś na pierwszy śnieg, Mikołaja i Gwiazdkę :)

Dziś już niczego nie poczytam. Mamy w planach dokończenie ‘Robocop’a’. I spanko.

Dobranoc.
Udanego łikendu!

niedziela, 28 września 2014

Jak zwykle nie w porę.

Czuję się okropnie.
Dopadła mnie migrena …
Kiedyś, jeszcze na studiach jej dniem był czwartek. Dzień wolny od zajęć. Dzień po brzegi wypełniony migreną. To, że przyjdzie i sponiewiera było pewne.
Przywykłam. Jestem zmuszona zaakceptować tą część mnie.
To pewnie moja forma odreagowania na irytację, smutek, ból, złość, strach.
A po trochu w ciągu tygodnia uzbierało się tego i owego. Mikstura pod znakiem „m” – gotowa. 
Standard – ból za oczami, pulsujący, światłowstręt, co chwilę zbiera mi się na wymioty, o dziwo zapachy nie irytują!
Pewnie nie bez znaczenia jest przesiadywanie do późna na necie … przy słabym oświetleniu … emocje związane z owulacją i ... kolejną szansą.
Cieszę się, że M. zabrał się za robienie obiadu zarówno dla nas, jak i dla bulwy.
Dziś w roli głównej: kotlety mielone (mniam!), ziemniaczki z cebulką oraz marchewka z groszkiem.
Podwieczorek – ciasto z jabłkami z dużą ilością cynamonu (całus dla Mamy M.).

Za chwilę albo spanko, albo jakiś dokument. Ostatnio oglądaliśmy  o Innuitach zamieszkujących Półwysep Labrador.
Bardzo lubię oglądać filmy dokumentalne o Antarktyce i Antarktydzie. Zarówno te ‘społeczno-ekonomiczne’, jak i typowe przyrodnicze.


Dobranoc :)
Mam nadzieję, że noc powoli zapomnieć o "przypadłości książątek".
Do następnego razu.

wtorek, 23 września 2014

Serialowo.

Jedna z pewnych oznak jesieni to ... nowy sezon American Horror Story. :)
Z niecierpliwością przebieram nogami na tę okoliczność i czuję lekką falę kontrolowanego (na razie) strachu.
Jednak ...tematyce cyrkowej jestem bardziej niż niechętna.
Nie znoszę klaunów! Skłębione czupryny w kolorze czerwonym/żółtym/etc (niepotrzebne skreślić) z łysiną pośrodku, wielki czerwony klakson vel nos, wymalowany, upiorny uśmiech ....i te oczy... brrr
Fobia.
Jak nic!
Kobieta z brodą? Nic to. Przecinana w pół. Phi! Dwugłowa ...ciekawość zwycięża. Nadal!
Ale, dżoker, pierrot (może jeszcze z pozytywką?), klaun ...porażka! ;/
Dziwności w tym sezonie na pewno nie zabranie.
Postaram się nie zamykać oczu.
Nie wyłączać głosu ;)

źródło - http://moviepilot.com/posts/2014/09/18/american-horror-story-freakshow-a-creepy-poster-collection-2280031?lt_source=external,manual

PS. Palec pod budkę, kto jest w fan klubie Evan'a Peters'a? ;D

Dobranoc :)

poniedziałek, 22 września 2014

Koniec lata.



Powitanie dnia w szarości, chłodzie i deszczu. Staranniej okryłam się kołdrą. Uff na szczęście to nie moja „zmiana” by wyjść z bulwą. Jeszcze tylko chwila na sen.
Słysząc chrobot klucza w drzwiach, wystrzeliłam z łóżka jak z procy. Uchh …wrócili. Już.
Przygotowuję śniadanie dla moich chłopaków. :)
M. jedzie do pracy.

Wolny poniedziałek.
Lubię poniedziałki. Ten nowy początek. Nawoływania dzieci (mieszkamy blisko szkoły), wzmożony ruch.
Siedzę przy oknie. Oglądam zmierzch.
Jesień na całego. Jeszcze jest pięknie. Kasztany, złoto-rude liście, dym z ogniska, mgła…

Robię zakupową listę ('muszę') ikea. Dopijam kawę.

Idziemy na spacer …

czwartek, 18 września 2014

Nasze małe święto.



Z M. znamy się od 18 lat (tak…TAK!). Parą jesteśmy od 14. Kawał czasu, biorąc pod uwagę, to że ja mam 30, a Mąż 31.
Początki …moja dzikość i wstydliwość, głupota, entuzjazm, fascynacja, zakochanie, miłość … Nie myślałam, że z moich - tak na serio – pierwszym chłopcem połączy mnie długoletnie oddanie, miłość i namiętność. Pomimo potknięć…potknięcia dokładniej. Jednego, znaczącego, po którym sklejaliśmy się długi i po którym nawet teraz, 9 lat później mam w sobie dysonans … a jednak myślę, że jesteśmy - tu wyświechtany frazes – swoimi uzupełniającymi się połówkami kwietniowych pomarańczy. :)

18 września 2010 idąc trasą nad Morskie Oko, Czarny Staw… nie spodziewałam się tak pięknego widoku jakim był wzruszony, zaczerwieniony ze zmęczenia i stresu – M., który stał z małym beżowym (no powiedz jak mogłem wybrać czerwone opakowanie? … i to w kształcie serca? … to takie oczywiste …:)) otworzonym pudełeczkiem w dłoni. Ślicznym pierścionkiem w środku. Ja ze zdziwienia nie wiedziałam co odpowiedzieć, czym zdumiałam M. Po chwili porwałam go w objęcia i już przez łzy wzruszenia wykrzykiwałam TAK, oczywiście i … bierzmy ślub jak najszybciej. Obyło się bez świadków ;) Choć pewna nie jestem. Kocham polskie Tatry. Ale od tamtego września, zostawiłam tam serce…

Nie świętujemy dziś jakoś szczególnie.
Zapewne skończy się na dużym kubku herbaty z miodem i filmem obejrzanym na lapku, ale w sobotę obiecuję kupić ulubione wino. I może zrobię kabanosiki w cieście francuskim?

Dobranoc.

PS. Wymóżdżony nowy wygląd bloga ;) Myślę, że na tę chwilę może być. Prawda?

Kilka zdjęć z września 2010r.:

Morskie Oko
Czarny Staw pod Rysami

Czerwone Stawki

środa, 17 września 2014

Nie jestem pępkiem świata.



No .....nie da się ukryć…:) Choć często mam postawę roszczeniową. „Popatrzcie na mój ból. Spójrzcie na łzy. Ja cierpię. I to jak!” Do czego do cholery zmierzam? Ano do tego, że nie tylko ja kogoś straciłam.
U Męża widziałam łzy tylko wtedy gdy wracaliśmy samochodem ze szpitala.
Noc. Nocne marki wracające z imprezy albo dopiero ruszające w miasto.
Światła sygnalizacji pulsujące …‘uważaj’.
My rozwaleni wiadomościami o serduszku, które nie bije i to od dawna …
Mąż zdruzgotany. Raz po raz wycierający oczy, chwytający moją dłoń.

Za parę godzin nowy dzień.
I później …
Cała gama uczuć. Moja.
M. się nie skarżył, nie narzekał, nie wyzywał, nie wygrażał, nie pytał.
Trwał.
Do zeszłego tygodnia.
Idąc do znajomych (pisałam o nich pod koniec lipca) na tzn oficjalne powitanie nowego człowieka. Małej O. Wiem, że do końca życia ta mała dziewczynka z 2014 roku będzie przypominać mi o Groszku.
Widziałam to też we wzroku Męża.
Powiedział mi to w tę niedzielę.
Miał ochotę wziąć Małą na ręce i nigdy nie puszczać. Całować, tulić, opiekować się nią. Być kimś ważnym. Nie wujkiem w ostatnią sobotę, czy niedzielę miesiąca.
Mówił o żalu, smutku i goryczy niesprawiedliwości.
Mój Mąż też czuje. Tak jak ja.
Jesteśmy w tym razem.
Nie tylko ja odczuwam naszą stratę.
Muszę sobie o tym raz po raz przypomnieć.
Nie jestem pępkiem świata…


Wczoraj Rodzice byli na pogrzebie.
Zmarła druga żona mojego dziadzia. Kobieta, zażywna, doświadczona przez życie.
Nie umiejąca prosić, ale nie umiejąca również odmówić, choćby ostatniej złotówki.
Od kwietnia, a może raczej od momentu stopienia śniegów, aż do pierwszych przymrozków chodząca boso po obejściu.
Serdeczna i krzykliwa.
Umiejąca robić piękne „pająki” na święta.
Nie babcia, a jednak nie obca.
Pytałam Mamy czy jechać z nimi, na pogrzeb. Odparła, że modlitwa wystarczy.
Nie pojechałam.
Z modlitwą jestem na bakier, ale …przemogłam się.
Mam nadzieję, że trafiła do odbiorcy.

Od kilku dnia mam fioła na punkcie starych plakatów. Filmowych, teatralnych.
Po prostu szał!
Wiedziałam o tej formie sztuki od dawna, ale dopiero od zeszłego tygodnia bez opamiętania przeczesuję internet i przeżywam fascynację …
Jeden licytuję. Kilka obserwuję …    Zapewne na tym się skończy, bo do wypłaty jeszcze dwa tygodnie, a plakatowo trochę kosztuje.
Jeśli wygram licytację, pozostaje kwestia ramek. Mam nadzieję, że znajdę coś w ikei, do której ruszamy w październiku, z listą zakupów długą jak list do św. Mikołaja. I która z każdym dniem niebezpiecznie się wydłuża! :o


Szafy zrobione. Fronty super! Wysokie,  pojemne, białe – moje marzenie zrealizowane. Jupi! :D

Do zrobienia pozostał jeszcze mały – tramwaj – pokój.
A później ... znając mnie - znowu coś ;)

Udanego wieczoru!


czwartek, 11 września 2014

Nie dzieje się nic.



To co dawało margines błędu, znikło.
Wiruję wokół własnej osi.
Spadam.
Głową w dół.

Chowam się za kolejną książką, „przegadaniem” z koleżanką, planem na upiększenie mieszkania, kolejnym miesiącem, jesienią, blogiem, zakładką w ulubionych, spacerem z bulwą, rozmową z M, świętami. Kolejność dowolna.

A jeśli wcale nie będzie dobrze?
Jeśli czekam na nasze dziecko, a jego nie będzie?

Ciągle nie szukam innej, satysfakcjonującej, rozwijającej pracy i choćby deka zbliżonej do wyuczonego zawodu, bo przecież „zaraz będę w ciąży”. A przecież trzeba wziąć pod uwagę okres próbny … i taką wtopę robić … od razu na zwolnienie...?
Nie robię kursu na prawo jazdy, bo …„zaraz będę w ciąży”. A tyyyyle on trwa (+kasa).
Nie idę z koleżankami z pracy na piwo bo ….
Nie gdybam o przyszłych wakacjach ponieważ…

Od zeszłego roku zafiksowałam się. Bojaźliwie rozglądam się i wyczekuję.
Widzę to wszystko i nie robię nic.
Czuję się swoją własną kalką. Przerysowana i nic dobrego nie wnosząca :(


Bez sensu to …
A piszę, bo kto zabroni …?

piątek, 5 września 2014

Od nowa.



Cykl wygląda tak jakby robił ksero z poprzedniego miesiąca.
Niezbyt długi okres, z jednym dniem ‘wolnym’. Owulacja. Kilka dni później niewielkie plamienie. Od wczoraj bolesność piersi.
I już wiem. Wkręcam się. Nie udało się.

To po co zakupione testy ciążowe? I jeszcze ten teks ‘Poproszę dwa różne, w tym jeden pink test’. Pink test – laur konsumenta czy coś w roku 2013. Że niby i ode mnie się należy?
Tylko w 2014? A może laurka? Ode mnie dla mnie.
Wkręcam się bo - już w domu - czytam o tym drugim , do tej pory nieznanym teście, a tam napisano … fanfary … ulica na której mieszkam. Moje miasto.
Jak nic znak.
No i dziecko na teście.
Wszystkie znaki na papierku. Wszystkie znaki we mnie.

Poszłam o krok dalej.
Zapisałam się pod koniec miesiąca na wizytę do gina. W razie czego anuluję ją.

Następny krok.
Dzisiejsze zaproszenie na piwo, na kiedyś, po pracy …  
Kombinuję jakby tu się wywinąć. No bo choć czuję, że nic z tego to jednak … aż do okresu nadzieja jest. Kierowniczka czeka. W końcu mówię prawdę. O staraniach. A ona - o soku. :) OK. Fajnie.

Czekam.
Wybiegam kolejne kilka kroków w przód. I każę się za ten falstart.  
Czy kiedyś to się skończy?


Prawie jesień.
Choć echo lata jest jeszcze odczuwalne  popołudniami. Słońce tak cudnie grzeje …no pięknie jest!

Pisałam x-czasu temu o reklamacji dotyczącej frontów. Reklamacja rozstała rozpatrzona pozytywnie ponad dwa tygodnie temu. Od dwóch tygodni czekamy na telefon ‘fronty są dostępne. przyjeżdżajcie’. Gdyby nie dzisiejszy telefon Męża do pana zajmującego się sprawą, pewnie dalej czekalibyśmy ileśtam. Wrrrr Współpraca-o-kant-dupy-potłuc.
Jutro M. jedzie oddać stare, zniszczone fronty, a odebrać nowe. Dobre. Trzymam kciuki! :o
To musi być to. Bo dość mam rozpierduchy.

Jutro pracownia.
Na dobranoc poczytam. Wypiję herbatę z miodem.

niedziela, 31 sierpnia 2014

Narodziny których nie było.



Bez telefonów. 

Już? 

Urodziłaś?

Bez skurczów.
Bez przekleństw.

Są łzy.
Jesteśmy my.

W moim sercu Ty. Synku.
Kocham :*

piątek, 29 sierpnia 2014

Czekam. Czuję.



Boję się TEGO dnia.
31.08. Jest już blisko.
Tuż tuż.

Jakiś czas temu, kiedy M. nie było w domu zajrzałam do jego szuflady biurka. Wiedziałam, że tam je schował.
Głupio się czułam myszkując wśród dokumentów, karteluszek, długopisów, linijek. Nie ma.
Jak to ?!
Wyrzucił?

Nerwowe wywalanie kolejnych kartek.
Są.
Moje świadectwo.
Mój dowód, że Groszek był z nami. Mąż schował testy razem z kartą ciąży.
Moja duma.
Rozkleiłam się na całego. Dopiero co był grudzień, a ja urządzałam testom serię zdjęć, niczym do rodzinnego albumu. Przy choince. Przy prezentach. W dłoni. Z uśmiechem na ustach.
Czy kiedykolwiek dane mi jeszcze będzie zażyć takiego szczęścia?
Możliwe. Tak, chcę tego. Bardzo.
Pewnie nie będzie to już takie beztroskie. Nie pierwsze. Ale oddałabym wszystko za ten CUD.

Od kilku dni umawiam się z koleżanką - która mieszka na sąsiedniej dzielnicy – na spacer.
A. urodziła córkę 5 tygodni temu.
Widać w niej spełnienie i spokój. Spacerujemy po spajającym dzielnice wąwozie … Ona z wózkiem, ja z bulwą. Nie tak miało być… Ale to tylko życie. Aż życie.

Cieszę się, że A. nie odtrąciła mnie tak jak większość znajomych. Przez zakłopotanie? Przez grzeczność? Kurwa! Ja tak potrzebowałam, potrzebuję rozmowy, dobrego słowa. A tu nagle telefony zamilkły. Smsy z dobry mi radami ustały. Trudno, radzę sobie. Powoli, z każdym miesiącem jest mi łatwiej. Otrząsam się. Wiem, że na kilka osób nadal mogę liczyć. Choć nie zawsze rozumieją, to są. Czuję ich sympatię i gorące serce.

Wieczór z Mężem.
Świętujemy pierwszą wypłatę :)

Udanego wieczoru!

sobota, 23 sierpnia 2014

Smakowita sobota.

Po pysznym obiedzie...




Mąż działał w kuchni. 
Uwielbiam domową pizzę! Trochę mniej kukurydzę na niej  (choćby warzywa śpiewająco zapewniały, że są słodkie i bez gmo ;)).



Podwieczorek. 


Zaległy książkowy prezent imieninowy.
Czy ktoś tych dzieci nie kocha ? ;)
Nie wierzę!

Wszystkie troski zostawiam na po-łikendzie. Zabieram się za lekturę.

Dobrego dnia!

czwartek, 21 sierpnia 2014

Mozaika.

Jestem.
Stęskniona. Chłonąca kolejne posty, blogowe opowieści …

Jestem.
Już mniej smutna niż w poniedziałek, kiedy to nadal nie miałam okresu. A test okazał się tym z jednym różowo-czerwonym paseczkiem.
Płakałam za dzieckiem, którego nie ma.
Okres od wczoraj.
Kolejny cykl. Mam nadzieję, że za miesiąc nie będę się go bała. Wręcz przeciwnie, uśmiechem powitam nowe :)

Tydzień (umownie :))w pracy, nudny, długi. Po prostu nijaki. Aż do dziś.
Od września będę miała umowę o pracę na pełen etat – zamiast pół etatu + umowa o dzieło (grrrrrrr kto pozwala na takie kombinowanie?!). Hurra :D
Już dziś zaczynam łikend! Jupi!
Za chwilę zaszywam się pod kocykiem z kolejną książką w łapie i kubankiem herbaty z miodem. Kolejne optymistyczne - hurra!
Rano dzwonił ludek od frontów. Będziemy mieli nowiutkie, nieuszkodzone płyty już w przyszłym tygodniu. Niesamowicie się cieszę :D

Cieszę się również szczęściem Męża. W pracy odnajduje się b. dobrze. Załoga jest spora i zróżnicowana (wiem już, że wygląd lwa z batonika LION będzie lekko zmodyfikowany ;) po co ulepszać to co dobre …?).
Widzę po M. lekki stres (np. opryszek [oprycha] wyszedł i krzyczy - zwracając uwagę), ale również zadowolenie i chęć wykazania się :]

Uwierzyliśmy, że większe kłopoty finansowe za nami … Na serio, chcę w to wierzyć. Mam dosyć ostatniego roku. Ciągłego potykania się o minimum.

Urlop minął błyskawicznie. Wszystkie postanowienia zrealizowałam. Miniony czwartek i piątek spędziliśmy u Rodziców. Grill jest doskonały, by przy pysznym pieczystym porozmawiać, zbliżyć się do siebie. Familijność wzięła mnie w objęcia. Co prawda nie obyło się bez wkurwu. Raz po raz ojciec chrzestny (po wypiciu kilku … nastu głębszych) zaczynał ‘religijne’ wywody? tezy? rodem z ‘super ekspressu’, czy innego szmatławca, by po chwili chełpić się pieniędzmi itp. ale gaszony albo przez ciszę, albo przez zmianę tematu dawał za wygraną.
Wróciliśmy bogatsi o kilka kilogramów cukinii, pomidorów, ogórków, marchwi ……malin.
Z ‘połamanymi’ kręgosłupami – niech ktoś mi powie, czy nie najlepiej śpi się we własnym łóżeczku? – z buldożyną obrażoną na cały świat – pancie jak mogliście mi to zrobić? … zabraliście z tak wielkiego trawnika, od tego dużego wściekniętego psa, którego drażniłem, a który tak fajnie cieszył (pienił) się na mój widok – z migreną, ale i poczuciem, że dla Rodziców to wieś jest ich miejscem na ziemi.

Za chwilę zasiadam z książką.

Dobranoc.

Czy jeśli przez przypadek doda się samemu +1 w google, czy można to odwrócić ? Hę?
Pewnie nie…