czwartek, 20 listopada 2014

Okruchy.


Dziś spadł pierwszy tej … jesieni śnieg.
Idąc do pracy poczułam się tak radośnie i lekko.
I nieważne, że los dałam niezłego pstryczka w nos. Wierzę, że jeszcze dane nam będzie rozkoszować się smakiem rodzicielstwa.

Szaleństwo bożonarodzeniowe rośnie w siłę, a to dopiero 3 tydzień listopada … Cóż, marketing, zarządzanie … sama biorę w tym udział. :) Nie lubiłam, tzn z góry skreślałam Michael'a Buble'a i jego wyczyny wokalne, a kto od tygodnia jest jego gorącą fanką? Mhym, tak to ja :D Szperam w sieci jego płyt, przedzieram się przez kolejne strony z utworami, szukam kolęd i utworów okołoświatecznych. Płytę nabędę, choć na ten czas nawet nie mam gdzie jej odtworzyć. Ups, jest! …lapek :) Niezawodny, choć rzęchowaty.
Miły dla ucha akcent świąteczny mogę uznać za prawie-obecny.
Prócz tego serfuję po ikeowskich stronach … fajnie by było mieć gwiazdę rozświetlającą mrok wieczoru ;]  A przynajmniej tak sobie tłumaczę. Na czym stanie, nie wiem. Bo allegro pokazuje niefajne ceny za te same produkty, które są na stronach szwedów.
W myślach mam choinkę. Dokładniej jodłę kaukaską…
Kruche rogaliki z migdałami …
Sałatki …
Schab ze śliwką …
Prezenty dla najbliższych ...

Ale to wszystko otoczka. Miłe dla oka, języka i ucha okruchy tego co najważniejsze.
Dawno, nie czułam tego wewnętrznego przeżywania narodzin Boga. Bardzo dawno.
Bo ostatnio miało to miejsce w 2005 roku.
Roku wzgardy dla mojej miłości –M. Błądzenia, wybaczania.

Miałam iść do spowiedzi. Ale bardziej w celu odbębnienia, niż oczyszczenia i radości.
W dniu spowiedzi, albo dzień wcześniej miałam przerażająco realny sen z nieżyjącą już Babcią Sabinką (bardzo słabo ją pamiętam. Ale miłość, dobro i czułość zostanie z niej we mnie do końca życia) która zmieniła się w Matkę Boską. Kosmos. Jeszcze chwilę po otwarciu oczu widziałam ją wysoko na ścianie pokoju, w którą się wtapiała i rozmywała.

Przy spowiedzi rozkleiłam się. Wyłam jak głupia. Po raz pierwszy mówiłam o antykoncepcji, jako o formie grzechu, takich i owakich używkach. Spowiednik był fantastyczny, taki ludzki, pocieszający i pouczający. Taki, ‘normalny’.
To było moje pierwsze i jak dotychczas jedyne prawdziwe oczyszczenie w kościele. Takie od ‘a do z’. Nigdy więcej tego nie powtórzyłam.
Nie wiem, czy jeszcze kiedykolwiek doświadczę takiej …czystości, pałera i ‘otwarcia’, skruchy. Nie czuję, że jest mi to potrzebne. Nie czuję, że będę wysłuchana i zrozumiana. Nie w kościele.
Od kilku lat moim powiernikiem jest Mąż. Na ten czas uważam, że to wystarcza. Czasem sama jego bliskość.

Pewnie relacja Bóg-ja byłaby inna gdyby nie ten wspomniany z początku posta ‘pstryk w nos’…

Tymczasem, już sama myśl o spotkaniu w kręgu (dwu)rodzinnym robi mi miłe gilgotki w duszy, więc …cieszę się na to nadchodzące Boże Narodzenie. Jeszcze miesiąc.



Na stoliku paruje kubek gorącej czekolady (nie mylić z kakao ;)), herbatniczki, kocyk, książka… lubię to! :)

Dobrego wieczoru!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz