Dziś spadł pierwszy tej … jesieni śnieg.
Idąc do pracy poczułam się tak radośnie i lekko.
I nieważne, że los dałam niezłego pstryczka w nos. Wierzę,
że jeszcze dane nam będzie rozkoszować się smakiem rodzicielstwa.
Szaleństwo bożonarodzeniowe rośnie w siłę, a to dopiero 3
tydzień listopada … Cóż, marketing, zarządzanie … sama biorę w tym udział. :) Nie
lubiłam, tzn z góry skreślałam Michael'a Buble'a i jego wyczyny wokalne, a kto
od tygodnia jest jego gorącą fanką? Mhym, tak to ja :D Szperam w sieci jego
płyt, przedzieram się przez kolejne strony z utworami, szukam kolęd i utworów okołoświatecznych.
Płytę nabędę, choć na ten czas nawet nie mam gdzie jej odtworzyć. Ups, jest! …lapek
:) Niezawodny, choć rzęchowaty.
Miły dla ucha akcent świąteczny mogę uznać za prawie-obecny.
Prócz tego serfuję po ikeowskich stronach … fajnie by było mieć
gwiazdę rozświetlającą mrok wieczoru ;] A
przynajmniej tak sobie tłumaczę. Na czym stanie, nie wiem. Bo allegro pokazuje
niefajne ceny za te same produkty, które są na stronach szwedów.
W myślach mam choinkę. Dokładniej jodłę kaukaską…
Kruche rogaliki z migdałami …
Sałatki …
Schab ze śliwką …
Prezenty dla najbliższych ...
Prezenty dla najbliższych ...
Ale to wszystko otoczka. Miłe dla oka, języka i ucha okruchy
tego co najważniejsze.
Dawno, nie czułam tego wewnętrznego przeżywania narodzin
Boga. Bardzo dawno.
Bo ostatnio miało to miejsce w 2005 roku.
Roku wzgardy dla mojej miłości –M. Błądzenia, wybaczania.
Miałam iść do spowiedzi. Ale bardziej w celu odbębnienia,
niż oczyszczenia i radości.
W dniu spowiedzi, albo dzień wcześniej miałam przerażająco
realny sen z nieżyjącą już Babcią Sabinką (bardzo słabo ją pamiętam. Ale miłość,
dobro i czułość zostanie z niej we mnie do końca życia) która zmieniła się w
Matkę Boską. Kosmos. Jeszcze chwilę po otwarciu oczu widziałam ją wysoko na
ścianie pokoju, w którą się wtapiała i rozmywała.
Przy spowiedzi rozkleiłam się. Wyłam jak głupia. Po raz
pierwszy mówiłam o antykoncepcji, jako o formie grzechu, takich i owakich
używkach. Spowiednik był fantastyczny, taki ludzki, pocieszający i pouczający.
Taki, ‘normalny’.
To było moje pierwsze i jak dotychczas jedyne prawdziwe
oczyszczenie w kościele. Takie od ‘a do z’. Nigdy więcej tego nie powtórzyłam.
Nie wiem, czy jeszcze kiedykolwiek doświadczę takiej …czystości,
pałera i ‘otwarcia’, skruchy. Nie czuję, że jest mi to potrzebne. Nie czuję, że
będę wysłuchana i zrozumiana. Nie w kościele.
Od kilku lat moim powiernikiem jest Mąż. Na ten czas uważam,
że to wystarcza. Czasem sama jego bliskość.
Pewnie relacja Bóg-ja byłaby inna gdyby nie ten wspomniany z
początku posta ‘pstryk w nos’…
Tymczasem, już sama myśl o spotkaniu w kręgu (dwu)rodzinnym
robi mi miłe gilgotki w duszy, więc …cieszę się na to nadchodzące Boże
Narodzenie. Jeszcze miesiąc.
Na stoliku paruje kubek gorącej czekolady (nie mylić z kakao
;)), herbatniczki, kocyk, książka… lubię to! :)
Dobrego wieczoru!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz