niedziela, 30 listopada 2014

....

Mhym.
Znowu wkręciłam się w mój teatr. Teatr jednego aktora.
Nie chcę więcej.
Dziękuję.

Dobranoc.

sobota, 29 listopada 2014

Zawsze nadzieja.



Nie mam pewności na to by mój sen zechciał się ziścić, ale …
Jest malutka nadzieja.
Która mocno mnie ogrzewa.
I wywołuje przyspieszony oddech i szybsze bicie serca…

Od dziś łykam acard.
Na dniach zobaczymy co dalej.

Tymczasem, dogrzewam zmarznięte ciało.
Szykuję się kolejny już raz na powitanie mojego kumpla Haruli Pottera, a wszystko to przy belgijskiej czekoladzie i kubku małej kawy.

czwartek, 20 listopada 2014

Okruchy.


Dziś spadł pierwszy tej … jesieni śnieg.
Idąc do pracy poczułam się tak radośnie i lekko.
I nieważne, że los dałam niezłego pstryczka w nos. Wierzę, że jeszcze dane nam będzie rozkoszować się smakiem rodzicielstwa.

Szaleństwo bożonarodzeniowe rośnie w siłę, a to dopiero 3 tydzień listopada … Cóż, marketing, zarządzanie … sama biorę w tym udział. :) Nie lubiłam, tzn z góry skreślałam Michael'a Buble'a i jego wyczyny wokalne, a kto od tygodnia jest jego gorącą fanką? Mhym, tak to ja :D Szperam w sieci jego płyt, przedzieram się przez kolejne strony z utworami, szukam kolęd i utworów okołoświatecznych. Płytę nabędę, choć na ten czas nawet nie mam gdzie jej odtworzyć. Ups, jest! …lapek :) Niezawodny, choć rzęchowaty.
Miły dla ucha akcent świąteczny mogę uznać za prawie-obecny.
Prócz tego serfuję po ikeowskich stronach … fajnie by było mieć gwiazdę rozświetlającą mrok wieczoru ;]  A przynajmniej tak sobie tłumaczę. Na czym stanie, nie wiem. Bo allegro pokazuje niefajne ceny za te same produkty, które są na stronach szwedów.
W myślach mam choinkę. Dokładniej jodłę kaukaską…
Kruche rogaliki z migdałami …
Sałatki …
Schab ze śliwką …
Prezenty dla najbliższych ...

Ale to wszystko otoczka. Miłe dla oka, języka i ucha okruchy tego co najważniejsze.
Dawno, nie czułam tego wewnętrznego przeżywania narodzin Boga. Bardzo dawno.
Bo ostatnio miało to miejsce w 2005 roku.
Roku wzgardy dla mojej miłości –M. Błądzenia, wybaczania.

Miałam iść do spowiedzi. Ale bardziej w celu odbębnienia, niż oczyszczenia i radości.
W dniu spowiedzi, albo dzień wcześniej miałam przerażająco realny sen z nieżyjącą już Babcią Sabinką (bardzo słabo ją pamiętam. Ale miłość, dobro i czułość zostanie z niej we mnie do końca życia) która zmieniła się w Matkę Boską. Kosmos. Jeszcze chwilę po otwarciu oczu widziałam ją wysoko na ścianie pokoju, w którą się wtapiała i rozmywała.

Przy spowiedzi rozkleiłam się. Wyłam jak głupia. Po raz pierwszy mówiłam o antykoncepcji, jako o formie grzechu, takich i owakich używkach. Spowiednik był fantastyczny, taki ludzki, pocieszający i pouczający. Taki, ‘normalny’.
To było moje pierwsze i jak dotychczas jedyne prawdziwe oczyszczenie w kościele. Takie od ‘a do z’. Nigdy więcej tego nie powtórzyłam.
Nie wiem, czy jeszcze kiedykolwiek doświadczę takiej …czystości, pałera i ‘otwarcia’, skruchy. Nie czuję, że jest mi to potrzebne. Nie czuję, że będę wysłuchana i zrozumiana. Nie w kościele.
Od kilku lat moim powiernikiem jest Mąż. Na ten czas uważam, że to wystarcza. Czasem sama jego bliskość.

Pewnie relacja Bóg-ja byłaby inna gdyby nie ten wspomniany z początku posta ‘pstryk w nos’…

Tymczasem, już sama myśl o spotkaniu w kręgu (dwu)rodzinnym robi mi miłe gilgotki w duszy, więc …cieszę się na to nadchodzące Boże Narodzenie. Jeszcze miesiąc.



Na stoliku paruje kubek gorącej czekolady (nie mylić z kakao ;)), herbatniczki, kocyk, książka… lubię to! :)

Dobrego wieczoru!

wtorek, 11 listopada 2014

Odpuszczam, chyba ...



Nie radzę sobie ze smutkiem i złością. Zalewa mnie żal, gorycz …
Wczoraj, przed snem powiedziałam M., że nie zależy mi na tym cyklu. Zero testów owulacyjnych, zaglądania w kalendarz (aha ciekawe kto wymaże mi z głowy 03.11?), sprawdzania co słychać ‘tam’, na dole ... jakby ciało nie dawało mi znaków, że to ‘ten czas’ … Postaram się nie wsłuchiwać w siebie … choć to pewnie niemożliwe.
Nie wiem po co się oszukuję, ale tak bardzo chciałabym by mi nie zależało. Tak jak miało to miejsce jeszcze dwa lata temu … Chryste, dwa lata temu przy składaniu opłatkowych, noworocznych życzeń o dzieciach, powiększeniu rodziny jeżyłam się i krótkim, nieuprzejmym parsknięciem ‘nie teraz’ zbywałam członka rodziny M. lub swojej.
Zeszłe święta były inne.
W wigilię powiedzieliśmy moim Rodzicom o ciąży, Rodzice, Brat w lekkim szoku … by za chwilę gratulować. Rodzice M., jego siostry – podobne reakcje, powiększone o …spekulacje teściowej do kogo Groszek będzie podobny, do rodziny A, czy K., a może … Pamiętam, że zezłościłam się w duchu okrutnie i cichutko poprosiłam, by podobieństwo do teściowej było minimalne … dziecinne i głupie. Ile bym dała, by w te głupie gadki mogły się ziścić. Byśmy mogli spotkać się dziś, posiedzieć przy pysznym ciachu, pospacerować po wąwozie i zastanawiać się w kogo wda się malutek, gdy podrośnie …

Ile będzie wszystkich prób? Tygodni, miesięcy … lat oczekiwań? Czy tylko dwie drogi przed nami …?
Każdy miesiąc to nadzieja. To zawód. Huśtawka emocji.

Dziś na naszym balkonie nie łopocze flaga. Powiewa pranie, suszą się buty …Dzień podobny do poprzednich słonecznych i przyjemnych dni.
Tylko tak smutno mi dziś. 

Za chwilę robię kolejną dużą herbatę. Serial, czy Robert Rankin? A może kolejna dawka 'seans z allegro' ? Muszę skończyć z tymi ciągotami do zakupów przez neta!

środa, 5 listopada 2014

I nic.



Ostatnio usłyszałam komplement na swój temat.
To nieczęste wydarzenie, tym bardziej wychodzące z ust kobiety, koleżanki.
Podobno promienieję i 'widać' we mnie spokój. Cóż…  świadomie i ze znawstwem wkładana codzienna maska najwidoczniej działa cuda. Plus koleżanka, to nie przyjaciółka.
Jestem wytrenowaną wersją samej siebie.
Tylko M. widzi mnie - codzienną - bezradną, bezbronną, tchórzliwą i niewierzącą.
Uprzedzam.
Nie, tym razem znowu się nie udało.
Tak, wiem, okres 4 miesięcy starań to niewiele, ale mam dość. Kurwa mam dooooooość!

Po miesiączce idę do fryzjera. Postanowione. Włosy co prawda nie przejdą diametralnej metamorfozy, ale długość do talii (ha ha talia i ja :)) oraz połamane końcówki to zbyt wiele.
Potrzebna mi zmiana.
Kurs na ….?

sobota, 1 listopada 2014

Parę słów.



Na nowo uzależniłam się od dwóch rzeczy.

Werbelek.

Uno.
Kisiel słodka chwila (gruszka z czymś-tam), właśnie wypiłam kubek i myślę o kolejnym. Ale. Jako, że siedzę w małym pokoju i oglądam serial (w tle werbelek na drugi punkt), a nasza kuchnia to w zasadzie aneks w dużym pokoju i M. się wcześniej położył, to daruję sobie moją drugą chwilę słodyczy. Chlip chlip…

Dos.
Przyjaciele.
No KOCHAM ten serial!!
Co chwilę, muszę się w duchu mitygować, by ciszej kwiczeć ze śmiechu, by Mąż się nie zbudził ;) Nie lada wyzwanie :D

Otulona smakiem gruszek, przyjaźni i miłości, kończę ten dzień pełen spotkań z Rodziną oraz myśli o bliskich memu sercu.

Dobranoc.