niedziela, 31 sierpnia 2014

Narodziny których nie było.



Bez telefonów. 

Już? 

Urodziłaś?

Bez skurczów.
Bez przekleństw.

Są łzy.
Jesteśmy my.

W moim sercu Ty. Synku.
Kocham :*

piątek, 29 sierpnia 2014

Czekam. Czuję.



Boję się TEGO dnia.
31.08. Jest już blisko.
Tuż tuż.

Jakiś czas temu, kiedy M. nie było w domu zajrzałam do jego szuflady biurka. Wiedziałam, że tam je schował.
Głupio się czułam myszkując wśród dokumentów, karteluszek, długopisów, linijek. Nie ma.
Jak to ?!
Wyrzucił?

Nerwowe wywalanie kolejnych kartek.
Są.
Moje świadectwo.
Mój dowód, że Groszek był z nami. Mąż schował testy razem z kartą ciąży.
Moja duma.
Rozkleiłam się na całego. Dopiero co był grudzień, a ja urządzałam testom serię zdjęć, niczym do rodzinnego albumu. Przy choince. Przy prezentach. W dłoni. Z uśmiechem na ustach.
Czy kiedykolwiek dane mi jeszcze będzie zażyć takiego szczęścia?
Możliwe. Tak, chcę tego. Bardzo.
Pewnie nie będzie to już takie beztroskie. Nie pierwsze. Ale oddałabym wszystko za ten CUD.

Od kilku dni umawiam się z koleżanką - która mieszka na sąsiedniej dzielnicy – na spacer.
A. urodziła córkę 5 tygodni temu.
Widać w niej spełnienie i spokój. Spacerujemy po spajającym dzielnice wąwozie … Ona z wózkiem, ja z bulwą. Nie tak miało być… Ale to tylko życie. Aż życie.

Cieszę się, że A. nie odtrąciła mnie tak jak większość znajomych. Przez zakłopotanie? Przez grzeczność? Kurwa! Ja tak potrzebowałam, potrzebuję rozmowy, dobrego słowa. A tu nagle telefony zamilkły. Smsy z dobry mi radami ustały. Trudno, radzę sobie. Powoli, z każdym miesiącem jest mi łatwiej. Otrząsam się. Wiem, że na kilka osób nadal mogę liczyć. Choć nie zawsze rozumieją, to są. Czuję ich sympatię i gorące serce.

Wieczór z Mężem.
Świętujemy pierwszą wypłatę :)

Udanego wieczoru!

sobota, 23 sierpnia 2014

Smakowita sobota.

Po pysznym obiedzie...




Mąż działał w kuchni. 
Uwielbiam domową pizzę! Trochę mniej kukurydzę na niej  (choćby warzywa śpiewająco zapewniały, że są słodkie i bez gmo ;)).



Podwieczorek. 


Zaległy książkowy prezent imieninowy.
Czy ktoś tych dzieci nie kocha ? ;)
Nie wierzę!

Wszystkie troski zostawiam na po-łikendzie. Zabieram się za lekturę.

Dobrego dnia!

czwartek, 21 sierpnia 2014

Mozaika.

Jestem.
Stęskniona. Chłonąca kolejne posty, blogowe opowieści …

Jestem.
Już mniej smutna niż w poniedziałek, kiedy to nadal nie miałam okresu. A test okazał się tym z jednym różowo-czerwonym paseczkiem.
Płakałam za dzieckiem, którego nie ma.
Okres od wczoraj.
Kolejny cykl. Mam nadzieję, że za miesiąc nie będę się go bała. Wręcz przeciwnie, uśmiechem powitam nowe :)

Tydzień (umownie :))w pracy, nudny, długi. Po prostu nijaki. Aż do dziś.
Od września będę miała umowę o pracę na pełen etat – zamiast pół etatu + umowa o dzieło (grrrrrrr kto pozwala na takie kombinowanie?!). Hurra :D
Już dziś zaczynam łikend! Jupi!
Za chwilę zaszywam się pod kocykiem z kolejną książką w łapie i kubankiem herbaty z miodem. Kolejne optymistyczne - hurra!
Rano dzwonił ludek od frontów. Będziemy mieli nowiutkie, nieuszkodzone płyty już w przyszłym tygodniu. Niesamowicie się cieszę :D

Cieszę się również szczęściem Męża. W pracy odnajduje się b. dobrze. Załoga jest spora i zróżnicowana (wiem już, że wygląd lwa z batonika LION będzie lekko zmodyfikowany ;) po co ulepszać to co dobre …?).
Widzę po M. lekki stres (np. opryszek [oprycha] wyszedł i krzyczy - zwracając uwagę), ale również zadowolenie i chęć wykazania się :]

Uwierzyliśmy, że większe kłopoty finansowe za nami … Na serio, chcę w to wierzyć. Mam dosyć ostatniego roku. Ciągłego potykania się o minimum.

Urlop minął błyskawicznie. Wszystkie postanowienia zrealizowałam. Miniony czwartek i piątek spędziliśmy u Rodziców. Grill jest doskonały, by przy pysznym pieczystym porozmawiać, zbliżyć się do siebie. Familijność wzięła mnie w objęcia. Co prawda nie obyło się bez wkurwu. Raz po raz ojciec chrzestny (po wypiciu kilku … nastu głębszych) zaczynał ‘religijne’ wywody? tezy? rodem z ‘super ekspressu’, czy innego szmatławca, by po chwili chełpić się pieniędzmi itp. ale gaszony albo przez ciszę, albo przez zmianę tematu dawał za wygraną.
Wróciliśmy bogatsi o kilka kilogramów cukinii, pomidorów, ogórków, marchwi ……malin.
Z ‘połamanymi’ kręgosłupami – niech ktoś mi powie, czy nie najlepiej śpi się we własnym łóżeczku? – z buldożyną obrażoną na cały świat – pancie jak mogliście mi to zrobić? … zabraliście z tak wielkiego trawnika, od tego dużego wściekniętego psa, którego drażniłem, a który tak fajnie cieszył (pienił) się na mój widok – z migreną, ale i poczuciem, że dla Rodziców to wieś jest ich miejscem na ziemi.

Za chwilę zasiadam z książką.

Dobranoc.

Czy jeśli przez przypadek doda się samemu +1 w google, czy można to odwrócić ? Hę?
Pewnie nie…

wtorek, 12 sierpnia 2014

Wieści, wieści.



Dobre, a nawet bardzo dobre!
M. dostał pracę :D Na dodatek nie trzeba się przeprowadzać do Wawy, bo to filia firmy :) Jupi jeeeej, jupi jooooo ! Składając gratulacje rozpłakałam się. Od zeszłego lipca ciągle „coś”.
Więc cieszę się z dobry wieści i nieśmiało oddycham pełną piersią.

Celebracja będzie, a jakże! I to nie sokiem przecierowym z marchwi i bananów (choć właśnie to teraz piję), a …% . Miałam nie testować, a już na pewno nie o 17stej, ale … Cóż tak właśnie zrobiłam. Jedna krecha. Nie inaczej. Co by to mogło zresztą być skoro piersi bolą, a we mnie odzywa się zołza. Na dzień dzisiejszy mało humorzasta, ale z donośnym ‘A’ i płaczem na zawołanie.

Pierwszy blisko płaczkostan wywołała u mnie pani w bibliotece. Tak, tak zapisałam się.
Trochę żałuję. Biblioteka na moim starym osiedlu była świetnie zaopatrzona i co ważne – w nowości. Takie ‘top ten’ z listy emikowskiej. Tutaj skromniutko. Na dodatek pod obstrzałem spojrzeń starszej pani bibliotekarki i wolno mi było pożyczyć tylko 3 książki ;/ Mój wybór: J. Carroll „Cylinder Heidelberga”, oraz dwie pozycje pani M. Keyes „ Trzecia strona medalu”, „Czarujący mężczyzna”. Carrolla uwielbiam od ponad 15 lat, a na Keyes trafiłam przypadkiem kilka lat temu, dokładnie na lekturkę Arbuza. Pozycja lekka, smaczna, zabawna. Czytana ciągiem na serii koszmarnych wykładów …
Biblioteka prowadzi (chyba w ramach współpracy z GUSem?) statystyki, więc byłam prawie wylegitymowana z wykształcenia i wykonywanego zawodu, o ile się pracuje … Wywołało to u mnie irytację wyciskającą łzy z oczy. Bez sensu, ale to chyba PMS ? 
Pani Christie czeka w kolejce.

Przeprowadziłam też dziś dziwną rozmowę.
Idziemy z Mężem i psiutem na spacer, przy okazji wpadamy, a dokładniej M. do znajomych.
Stoję pod klatką z ziejącą z gorąca buldożyną. Podchodzi do nas dziewczynka. Najwyżej 10-letnia.
-(dziewczynka) jaki śliczny!
-(ja) mhym dziękuję :) (Zawsze mi się micha cieszy jak słyszę komplementy o bulwie)
-(dz) lubi dzieci?
-(ja) bardzo. tylko teraz czeka na pancia i niezainteresowany głaskami (głaski było, oczywiście)
-(dz) aha. Czy pani ma synka?
-(ja) ????? normalnie mnie zatkało
-(ja) na razie nie mam, ale może niedługo. Chciałabym…
-(dz) a no bo taki jeden …. No nic … w takim razie życzę pani powodzenia. Do widzenia!
-(ja) dziękuję. Do widzenia.
Po chwili z klatki wychodzi Mąż.

Jeśli Bóg istnieje ….

Dobranoc.

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Beztroska.



Prawie.
Przedwczoraj pobolewał mnie brzuch. Wczoraj rano brązowawy śluz. Bez krwi … W implantację zarodka niedowierzam … zbyt wcześnie. To raczej sygnał na zbliżającą się miesiączkę. Ale z drugiej strony, to również nie ta data. Jeszcze tydzień. Nie nakręcam się, nie testuję. Czekam.

Poniedziałek zaczął się bardzo wcześnie, bo już o 3.30 rano … Mąż szykując się do wyjazdu, do Warszawy niechcący mnie obudził. A zachowywał się i tak niebywale cicho i po ciemku ;) Kochany!
Przytuliliśmy się i w drogę. Jedno do samochodu, drugie do łóżka :D Buldożyna pod drzwi – warować na powrót pancia ;o
Dodam, że obudziłam się z wczorajszym bólem migrenowym. Przeszło dopiero na spacerze z psiutem. Rano obejrzałam bardzo dobrze zapamiętany film z wczesnego dzieciństwa – „Manekin”. Świetnie zagrana rola Kim Cattrall! I te ubrania! Boskie :)

Bez Męża, ze skwarem za oknem, a co za tym idzie również w mieszkaniu, nie chciałam robić obiadu tylko dla siebie. Postanowiłam jednak, że upiekę coś na przyjście M.
Ciasteczka z ‘kwestii smaku’, w oryginale – ‘kokosowe chocolate chip cookies z białą czekoladą i malinami’. U mnie bez malin (mam zbyt kwaśne), choć może byłby to lepszy smak, ponieważ ilość cukru brązowego oraz białego warto, a nawet trzeba deko zmodyfikować. Ciasteczka pysznościowe!

Uwielbiam nicnierobienie, a raczej robinie tylko tego na co mam ochotę. Moja beztroska będzie trwała tylko tydzień, ale nie szkodzi. Jutro temat ‘biblioteka’. Mam ochotę poczytać coś Agathy Christie, a pomysł poddał mi lidl. W ofercie mają książki kieszonkowe za kilka złotych. Dziś wśród nich było „Dwanaście prac Herkulesa”, właśnie Agathy Christie :)

M. z rozmowy bardzo zadowolony. Czeka na telefon. Oby, oby ………..! Proszę.
Jako kochający Pan Mąż spełnił moją prośbę i pojechał do Janek prawie-po-drodze-było po najnowszy katalog IKEA 2015. I psie dupki – wieszaki. Katalog po 15stym ……:(((
Psie dupki podobno brzydkie. Taa, jasne. 
Zawsze pozostaje allegros.
Zbieram się do wyjścia spacerowego.

Dobrego wieczoru :)

Wklejam zdjęcie chocolate chip cookies z białą czekoladą.
Serio, to nie placki ziemniaczane! ;)


czwartek, 7 sierpnia 2014

Pojaśniało.



Pan doktor, tak jak i ja był przed czasem. Czekaliśmy zatem na zwolnienie gabinetu, w międzyczasie mówiąc sobie dwa razy dzień dobry :)
A nawet trzy. Trzeci raz już w gabinecie. Grzecznościom nie było końca, bo … podaliśmy sobie również dłonie – bardzo lubię ten gest!
Po obejrzeniu wyników, zostałam zaproszona na fotel. Wszystko ze mną OK. Mam lekkie tyłozgięcie macicy. Wiem. Szyjka w porządku. Wyśmienicie!
Pan doktor spytał kiedy planujemy starania … gdakając, - jakby to był co najmniej egzamin ustny z astronomii – odparłam, że jesteśmy w trakcie :D Tak od dwóch dni obrazują sprawy testy owulacyjne, oraz inne bardziej odczuwalne akcje-reakcje ;)
Pan doktor pokiwał głową i kazał się stawić na wizytę jak tylko nam się uda. Marzę, by to było choćby za 3 tygodnie …

Zalecenia.
Podwoić zażywanie folika.
Gdy ciąża będzie potwierdzona testem, mam zażywać acard 50 lub 75. Nie pamiętam by acard  miał dawkę 50mg … ale, być może się mylę.

Na grupę krwi Męża i moją, pan doktor jakoś szczególnie nie zareagował … możemy mieć konflikt. Ja 0Rh- M. 0Rh+ Ale z drugiej strony, co miał powiedzieć ? Przecież nie my pierwsi, nie ostatni …
Moje TSH, też nie budzi zastrzeżeń. 2,19. Czytałam niedawno, że przy staraniach o potomka ta wartość powinna wynosić 1,5 hmm hmm hmm Chyba tytuł naukowy ‘doktor’, u mojego doktorka nie powinien budzić u mnie wątpliwości ? ;) No pewnie, że nie!

Ogólnie, jestem zadowolona z wizyty.
Pozostaje działać i się cieszyć :D

W poniedziałek, Mąż jedzie do Warszawy na rozmowę kwalifikacyjną. Tak bardzo, bardzo chcę by dobrze mu poszło. I by pracował w zawodzie i robił to co lub, a nie musi. M. wierzę w Ciebie :*

Wczoraj reklamowaliśmy fronty szaf…tzn M. reklamował, przez telefon i przy pomocy smartfona, a dokładniej mms-ów. Ciekawe, kiedy i jaki będzie rezultat reklamacji.
Mam dość tej rogrzebki … wszędzie ciuchy, reklamówki, wiertła, śrubokręty … grrrrr

Za chwilę łysky z pepsi … jak ja lubię ten smak. Mniam! Ale wcześniej pieszczochy z buldożyną …przez moje późne powroty z pracy i brak ‘krążkowania’ (rzucamy z M. krążek, a psiut biega z nim jak w amoku), osowiał chłopak ;p

Dobranoc :)

sobota, 2 sierpnia 2014

Sierpniowo.



Sierpień.
Ten miesiąc, dla naszej rodziny zawsze niesie ze sobą ładunek emocjonalny. Ciężkiego kalibru. Wiele pożegnań… Najsmutniejsze z Babcią. A w zasadzie brak pożegnania, bo gdy wracaliśmy z ówczesnym chłopakiem, a obecnym Mężem z ‘wojaży’ pt urlop dziekański na Wyspach, na lotnisku odebrał nas wujek z wiadomością: Śliweczko, babcia nie żyje.
Zmarła dzień przed moim powrotem do Polski. Do tej pory nie pogodziłam się, że odeszła nim naprawdę się pożegnałyśmy.
Była kochana.
Czuła.
Irytująca.
Męcząca.
Niecierpliwa.
Chojna.
Mistrzyni motków – achh te swetry, poszewki na poduszki, w róże.
Miłośniczka grzybobrania i swojego ogródka kwiatowego (mieczyki, peonie…) oraz warzywnego.
Gospodyni pełną gębą.
Wielbicielka ‘mody na sukces’ :o oraz świecidełek.

Kochała rodzinę, wieś i zwierzęta.

Zawsze podczas wakacji wespół z Dziadkiem, opiekowała się nami (moim bratem, mną i trójką rodzeństwa ciotecznego). Czasem byliśmy nieznośnymi bachorami … często niechlubne pierwsze miejsce obejmowałam ja … wstyd mi za to.

Z czasem, gdy w moim życiu pojawił się M., wakacje na wsi, zaczęły irytować. W liceum już nikt nie wymógł na mnie prośby, ani tym bardziej nakazu abym jechała do dziadków … Wszyscy dorośliśmy, drogi się porozchodziły … spotkania w większym rodzinnym gronie ograniczyły się do świąt. Wszelakich.
Jak czytam, to co napisałam to aż mi wstyd.
Mam nadzieję, że Babcia i Dziadek mimo wszystko czuli jak mi z nimi u nich dobrze! I że ich kocham.

Nie nawykłam do modlitwy. Jeśli jest mi źle, to mówię do Niej, do Babci, proszę o to była przy mnie. Niedorzeczne, ale czasem pomaga.

Chciałabym, by sierpień był ‘odczarowany’. By był miesiącem Nadziei.

PS. Tak spogląda na nas ‘sierpień’. :)
Hmmm coś mi nie poszło :( alo alo bloggerio!


O! Jest :)
Chyba zmienię tytuł posta ... to zdjęcie mnie rozpieprza :D
Ja o babci kochanej, a tutaj pan!