sobota, 25 lutego 2017

Krótko. O Przyjacielu.

Znajomi, którzy wychodzą ze swoimi pupilami na spacer, spotykając nas, dopytują się o Bulwę.
Głównym pytaniem - a odpowiedź jest wyczekiwana z widocznym napięciem – jest … czy mamy jeszcze R.? Cholera. Co za pytanie? Jasne, że mamy. To członek rodziny. No to ufff...

Owszem, spadł lekko w hierarchii, tak, jest mniej tulany, zabawy wieczorne na dzień dzisiejszy zostały ograniczone do kilku w tygodniu, czasem niestety do jednej, ale wszystko to jest. Jest on. To przyjaciel. <3 Nie wiem, jak ktoś mógłby pomyśleć inaczej. Kochamy tego naszego pimpola sadełko! Niestety, człowiekiem o małym sercu okazał się ktoś bliski. Mój Tato. Nagle włączyło mu się „miejsce psa jest na dworze...tzn na podwórku, nie w bloku, a przy małym dziecku to ….” ble ble bleeeee Co go napadło? Raz się dzieli ciastkiem i ziemniakiem (nie popieram), a później określa gdzie czyje miejsce. :( Bulwa nie jest za bardzo zainteresowany Maksiem, poza wieczorną kąpielą kiedy to rytualnie podbiega do Maksiuli i liże mu piętki, po kąpieli również. I radochę ma z tego niesłychaną. :) Maks od niedawna zauważa psiutę, uśmiecha się do niego, a raz nawet z łez wybawił. Dosłownie! :)

Czasem jestem małostkowa, wredna, czepialska, ale za naszego czterołapa jestem odpowiedzialna i nie dam skrzywdzić. 

Tak mnie ubodło to co powiedział Tato, że gdy byli u nas w gościach (właśnie wtedy włączyła mu się ta gadka) z Mamą, powiedziałam, że jak chcą to mogą zostać, ale ja już nie mam im nic do powiedzenia i idę się położyć do małego pokoju, do synka. Zaczęli się zbierać kilka minut później.
Z Mamą rozmawiam swobodnie, z Tatą blok. On nie rozumie, że dla mnie/nas moment w którym nie będzie Bulwozaura to również nie będzie kawałka nas.

kąpiel słoneczna :)