środa, 30 lipca 2014

Czekam na piątek :)



Jak nie urok to …
Dziś Mąż odebrał fronty do szaf. Na 5 sztuk, aż 3 obite i to bardzo. Szajsen! Mam nadzieję, że firma nie będzie robiła żadnych problemów przy składaniu-przyjmowaniu reklamacji.

A słońce wysoko, wysoko …
Uwielbiam ten gorący, letni czas. Dla mnie upały mogą trwać choćby do października.
Pranie wysuszone wiatrem i słońcem … opalenizna, piegi, uśmiech – eliksir dobrego humoru!
Za oknem koncertują świerszcze. Już niedługo upragniony łikend i trochę więcej czasu dla siebie. W tym tygodniu, wyjątkowo, ciągle się mijamy, źle mi z tym.
Obiad zjadany w samotności. Układanie do snu. Oglądanie seriali. To się nawet źle pisze! ;)
Bulwa również widzi i odczuwa, że jest inaczej i reaguje tzw ‘sówką’ (dżuma). A zatem, czekam na piątkowy wieczór, który oficjalnie zaczynam Janem Heweliuszem :)

Dobranoc!

wtorek, 29 lipca 2014

Zdarta płyta.



Nie mam już sił przerabiać ciągle tych samych pytań.
Ciągle do nich wracam.
Przeszłość to monument.
Złość mnie bierze nad moim powracaniem do niej wciąż i wciąż, niczym język dotykający bolącego zęba.

Melodia:
- Gdyby …
- Jakby …
- Co …
- Dlaczego …

Zapętliłam się.

Melodia ‘gdyby’ nasila się wraz z kolejnym urodzonym dzieckiem wśród znajomych, rodziny.
Powróciła z minioną niedzielę. Znajomym urodził się Syn. We mnie po raz kolejny coś pękło. Z uśmiechem walczyły łzy, no i stało się. Szloch, niekontrolowany płacz, mnóstwo pytań bez odpowiedzi. Widzę bezradność Męża, na to co przeżywam, że to tyle trwa. On żyje tym co tu i teraz, z przeszłością jest pogodzony. A ja ? Niczego nie zmienię, nie wpłynę, nie napiszę od nowa. A drążę, gdybam, rozmyślam.
Być może z drążenia tematu – poronienie (po raz pierwszy nazywam rzecz po imieniu. Nie jest mi z tym lepiej :(), czegoś się dowiem. Moje graniczne wyniki na przeciwciała przeciw B2-glikoproteinie. Ciekawe co na to gin ? Czy będę brała jakieś tabsy ? Czy będę mogła być mamą ?
Jutro odbieram wyniki TSH. Mam szczerą nadzieję, że wszystko jest w normie.
Ogólny, po moim ‘wyproszeniu’ skierowania na badania stwierdził, że nawet jeśli wyniki wyjdą OK, to nic toto nie znaczy. Jak to kurwa nic ?! Wiem, znam jest jeszcze badanie FT3 i FT4, ale nie przesadzajmy, że dobre wyniki, są wynikami złego tylko … utajonego … wrr co za gość! Magik kurwa.
Starania o dziecko mieliśmy rozpocząć w lipcu, ale po zapoznaniu się z tematem na co dokładnie robię te badania – chęci osłabły. No i ten wynik… Zdaję sobie sprawę, że nikt mi niczego nie zagwarantuje, nie potrzyma za rączkę, ale jeśli powinnam wcześniej coś łykać, wykonać kolejne badania by pomóc maleństwu – tak zrobię.
Pozostaje jeszcze kwestia grupy krwi Męża. Mam grupę 0Rh-. Cóż, grupy się nie wybiera. W szpitalu dostałam zastrzyk z immunoglobuliny antyD. Mam nadzieję, że pomiędzy mną,  a M. nie ma konfliktu. Badanie w przyszłym tygodniu …

Za tydzień w wielkim hakiem (11.08) kolejny urlop, znów krótko, znów tylko 5 dni (dokładnie 4, 15.08 – święto). Ale mam nadzieję, że będzie to czas spędzony zgoła inaczej niż poprzednio. Grilla nie odpuszczę! Tak jak i wypadu na ciuchy! I … w końcu zapiszę się do osiedlowej biblioteki. Promys :)

Myślałam, że sklejam mega-koszmarnie-dupnie-negatywny post … tzn całkiem być może – taki jest. Ale jest mi również lepiej, lżej.

Bardzo dobrej nocy.

środa, 23 lipca 2014

Początek.



Pierwszy dzień cyklu.
Czuję w sobie spokój. Po szarpaniu się z samą sobą, kłótniach przeradzających się w awanturniczy monolog (z mojej strony, bo M. już dawno spasował) czuję ulgę i lekki ból brzucha.
W mieszkaniu nieporządek. Pomalowany przedpokój i łazienka. Jutro, po badaniu, zabieram się za aneks i duży pokój. Jak ja lubię kiedy w domu są super czyste śnieżnobiałe ściany, pachnie farbą, nowością i w jakimś sensie początkiem. Dopóki. Bulwa w ferworze zabawy nie skoczy na ścianę, pazur nie nakreśli nowej struktury, a sok z malin nie będzie udawał, że robi na piegi na ścianie nad blatem.

Szarpię się z książką, którą dostałam od Brata na urodziny. „Świadectwo Judasza”. Drobiazgowość w każdym wielokrotnie złożonym zdaniu nie pozwala mi się skupić na ogólnej treści. Czekam na ‘pożyczkę’ od Przyjaciółki. „Zaczyn. O Oskarze i Zofii Hansenach”, oraz bardzo ale to bardzo chciałabym otrzymać (najlepiej z okazji bez okazji :)) najnowszą Bridget Jones.

Tymczasem, zabieram się do zmywania. A później „Breaking Bad”. Ostatni sezon. Z utęsknieniem czekam na zakratowanie Walta. Ta postać z każdym odcinkiem irytuje mnie coraz bardziej!

Po przeziębieniu prawie nie ma śladu. I całe szczęście.

Dobrej nocy :)

niedziela, 20 lipca 2014

Na urlopie.



Urlop mija mi niestandardowo.
Od wtorku jestem przeziębiona – bosko! Smarki po pas, ból gardła, opryszek na nosie (nos zdarty do żywej tkanki plus oprycha. gut), oczy zaszklone. Jestem dygotem spod koca. A na dworze lato w pełni. Jeeej!
 Dodatkowo popełniłam wczoraj coś czego nie powinnam się tykać aż do końca urlopu, czyli do przyszłego piątku.
Wzrok się mącił (prócz przeziębienia dopadła mnie migrena), ból za okiem wywijał piruety, a ja zasiadłam do kompa.  I co ? Ano popatrzę sobie na wyniki z laboratorium luxmedu, może są wyniki przeciwciał przeciw B2-glikoproteinie. Były. Wyczekiwane aż dwa tygodnie.
I co ? Miano IgG graniczne, IgM poniżej 3.
Ja w ryk. Męża niema,  pojechał po zakupy…
Szukam w wyszukiwarce co to oznacza … wzrok się mąci. Łeb i oko już nie boli tylko napierdala … Wtedy przyjeżdża M., otwieram mu drzwi - cała zawyta, z glutami rozsmarowanymi po całej twarzy, oczami jak szparki. Nieboskie stworzenie.
Tłumaczenie. Lepiej że coś wiemy, lekarz opowie mi dokładnie co i jak, może trzeba brać jakieś leki, może nie. No i wynik graniczny. Może trzeba powtórzyć ? Na co ja ochoczo przytakuję. Trochę się uspokajam. Ból głowy nie mija, ale słabnie.

Wieczorem zasiadamy do filmu. „Za 5 dolarów”. Film warty obejrzenia już choćby po to, by zobaczyć Christopher’a Walken’a :) Ogólnie kino drogi (ale bez wielkiego rozmachu, w zdjęciach ;) itp), relacje syn – ojciec, niechęć, zrozumienie, pogodzenie … taki telegraficzny skrót.

Co do dolarów. Robiąc porządki w szafie i przenosząc się z jednej do drugiej (szafy), w pudełku na skarpetki znalazłam 10$ Serio! I to w kopercie :) Dawno, dawno temu Mama dała mi je z - w tej chwili - niewiadomego dla mnie powodu. Schowane, zapomniane. Wywołały uśmiech niedowierzania. Szkoda, tylko, że dolar jest za niecałe 3zł ;) Ale, darowanemu itp itd

Z rana radosny sms - mms. Pierwsze z ‘letnich dzieci’ jest już po tej stronie brzuszka :)
Śliczna mała Dziewczynka !
Zazdroszczę bardzo, ale jest to rodzaj zazdrości, bez dodatku różowej mgły złości, zawiści i niechęci.
Jednak łza się zakręciła, i to niejedna, Groszek byłby młodszy tylko o miesiąc z hakiem ….

Witaj na świecie Maleńka !

Swoją drogą co za wdzięczna nazwa - urlop :)

wtorek, 15 lipca 2014

Nasze.



Rytuały. Lubię bardzo.
Lubię nasze wieczorne zasiadanie przed lapkiem i włączenie filmu (dziś Grand Budapest Hotel), albo ulubionego serialu (szkoda, że na Grę o tron trzeba tyyyyyle czekać chlip chlip ;().
Do tego smakowitości. Dziś wieczór zapiekanek i herbatki z miodem.
A później wieczorne gadu gadu przed snem.

Rytuały oswajają często nijaką codzienność. A może utrwalają ją …? To chyba zależne od zbyt wielu i zbyt różnych czynników …
Ja lubię swoje codzienności. To chyba zasługa M. :)


Wczorajsze zakupy ‘meblowe’ uważam za udane. Zostały zamówione fronty do szaf. Białe. Matowe. Niestety, nie podoba mi się czas oczekiwania na nie. 14 dni!
Jest mały problem z drążkiem do szafy. Żadna z meblowych firm – byliśmy dopiero w czterech - podobno! nie ma ‘niewymiarowych’ drążków. A to ciekawe … szafy pod wymiar to coś odkrywczego. Pionierskiego.
Farba wybrana, jak zawsze bez szaleństw. Biała tikkurila. Pozostają drobne poprawki, takie jak szpachlowanie, oczyszczanie ścian … Już teraz cieszę się na ten new-old look :D
Żeby tak jeszcze skrzynka M. zniknęła … a pojawił się lap., no i ten ‘kawalerski dywan’ … OK., tak nie wolno. To nasze mieszkanie. Wspólna przestrzeń.

Biegiem. Przed filmidłem zmyć naczynia, bulwiastą miskę.

Dobranoc.

niedziela, 13 lipca 2014

Złośnica.



Od rana naburmuszona, wściekła, smutna, zła ja – po prostu czarny koktajl. Na dodatek ten koktajl serwuję mojemu Mężowi już od śniadania …
Wstanie lewą nogą to jedno. Niestety, ale ja już kładłam się spać z nie najlepszym samopoczuciem.
Znajomy zaprosił nas na 30stkę, zrobił to w piątek wieczorem, impreza w sobotę. W sobotę do 19stej pracowałam. To, że jesteśmy zapraszani na ostatnią chwilę ruszyło mnie. Mocno.
Ale nie przesądziło o iść-nie iść. Zrobiła to lista w mojej głowie ‘kto będzie’.
Pary. Pary z malutkimi dziećmi, bądź znajome w zaawansowanych ciążach. Wymiękłam.
Pochłonęła mnie otchłań. Żal, smutek, rozgoryczenie.

Dlaczego nas to spotkało? Czemu ta wielka porywająca przygoda jaką jest ciąża i danie życia – urwała się? Ot tak.
Raz po raz wszystko wraca. Ból jest stępiony, jakby mniejszy, ale pulsuje i daje o sobie znać … Dziś po raz kolejny zalała mnie fala złości. Kumulacja i wybuch. Bez przebierania w słowach. Wszystkich obdzieliłam po równo. Siebie też. Mam wrażenie, ze noszę w sobie skazę. Czemu nie mogę być mamą?
Wyniki z Luxmedu przychodzą partiami. Na ostatni muszę poczekać jeszcze ponad tydzień.
Wyniki ujemne dają nadzieję, że nie powtórzy się to co miało miejsce w lutym.
Musi, musi być dobrze!

Nie udźwignęłabym takiego smutku jeszcze raz.

Z przyziemności mniejszych.
Mąż skręcił szafy. Jestem dumna z niego i jego pracy :) Czuję, że on też ciszy się z dobrze wykonanej pracy. Wczoraj wieczorem, zastałam go siedzącego na podłodze w przedpokoju. Pykał e-papierosową fajkę pokoju i uśmiechał się, co raz wycierając resztki kleju (którego już nie ma :)) oraz przyciskając a to półkę, a to bok płyty …
Szafy zostały złożone na podstawie mężowskiego/naszego projektu. Panowie z ‘lerła’ podocinali płyty, zrobili część otworów. Reszta należała do M. Jutro jedziemy do hurtowni, wybrać fronty, bo w hipermarkecie (pomimo ogromu wszystkiego), brakuje ładnych, białych frontów.
Od przyszłej soboty – urlop. Jupi!!

Szykujemy się do oglądania meczu.

Kibicem jestem słabiutkim. Tzn kibicuję całą sobą komentarze-szewska pasja-śpiew na gol, ale mecze oglądam bardzo rzadko. Brak tiwi robi swoje. 

Pomimo złości i niechęci do wszystkiego zrobiłam sałatkę z makaronu ryżowego.
To był mój debiut. Sałatka pychota, a jak łatwo ją przygotować! A jeszcze milej zjeść w trakcie trwania meczu, z Mężem i bulwą u boku :)


Dobrego wieczoru.

poniedziałek, 7 lipca 2014

Spacer.

Jakie fajne jest nasze miasto nocą !
I rozmowy ze znajomymi. Dawno niewidzianymi. Piwko na świeżym powietrzu smakuje zupełnie inaczej.
A komary, kąsające bestyjki tylko utwierdzają nas w fakcie, że jest lato :) Tak ma być ! Dobrze mi.
Lubię poniedziałki :) Lubię poniedziałki wieczorową porą.

Czas na sen zostaje odwleczony o kolejną godzinę ...

Mąż rozpieszcza mnie spóźnioną kolacją.
To nie jest zwykła kanapka. To wieeelki sandwich - taki z prawdziwego zdarzenia.
Pyszne warstwowe dzieło. Kulinarny majstersztyk.


Dobrej nocy.

sobota, 5 lipca 2014

W międzyczasie.



Po trzech wolnych dniach praca wydaje się być dobrym, wręcz idealnym miejscem w którym powinnam się znaleźć. No bo w pracy się pracuje (cytat – kolega M.). Podobno ;)
Zero smuteczków za to duża doza głupawki …TAK !

Jutro kolejna porcja endorfin. Opalanie. Czytanie. Czysta krew. Za powrót ulubionych seriali w miesiącach letnich – dziękuję :) Sprzątanie – męczące, żmudne, przy bulwie never-ending-story, ale lubię. Serio !

Z pokoju obok dochodzi mnie echo zawiedzionych głosów. Mecz. Po wczorajszej przegranej Francji, kolejne mecze oglądam z doskoku, do-słuchu, bez większego entuzjazmu.

Czas pozmywać po obiado-kolacji ... zapach lecza to nie jest to czym chcę oddychać przed zaśnięciem. 
Dobranoc.

ps. Załatany ząb reaguje na zimno-ciepło. Słabo to widzę ;(

piątek, 4 lipca 2014

Zamęt.

A w mojej głowie wojna ... myśli niespokojne ...

Przeciwciała takie ... owakie ... IgM, IgG ...
Dopiero dzisiaj zajrzałam w google, w jakim celu oddaję próbki krwi ... szok! Mam nadzieję, że każde z mian wyjdzie ujemne.
Wiem już, że toksoplazmoza jest ujemna. Muszę uważać na bulwę i na siebie.

Mąż namawia do spokoju. To niełatwe, szczególnie, że w necie aż kipi od wiadomości, postów, komentarzy ...
Ostatni dzień wolny, a ja się nakręcam.

Na dodatek cholerny-świeżo-zrobiony-ząb boli. To minie, prawda ? To tylko nadwyrężona kość? dziąsło ??
(Tak sobie tłumacz, głupia ....;/)

środa, 2 lipca 2014

To co dobre.

Lipiec. Uwielbiam!
Czas zajadania czereśni, do bólu. Dosłownie, w moim przypadku objawia się to opuchniętymi ustami i swędzeniem dziąseł ;o
Zapach przekwitających lip i brzęczących w nich pszczół. To zawsze będzie mi się kojarzyło z wakacjami u dziadków, na wsi.
Młode ziemniaki (polskie, bo te z Izraela, czy Cypru choć dostępne od marca to ...szit.), koperek i fasolka szparagowa + bułka tarta z masełkiem. Coś tak oczywistego, coś tak smacznego :)

Urlop !
Choć spędzony w mieście, ewentualnie u rodziców, na wsi to wyczekiwany i baaardzo chciany.

Remont. A dokładnie odświeżanie, czyli malowanie ścian na biało, robota przy szafach w przedpokoju - w końcu. Oraz ogarnięcie komputerkowni, która miała być "sypialnią", piszę cudzysłów bo jak coś co ma 180cm na 340cm może mieć miano sypialni ...? Już raczej sypialenka, wagon sypialny? :) która docelowo ma być pokojem dziecka ...

Mogłabym wyliczać długo, długo dlaczego 'lipiec'. Przejdę do najważniejszego.

Zielone światło od lekarza w sprawie starań o dzidzię :))
Boję się tego, a zarazem na to czekałam/czekaliśmy tyle miesięcy ...
Muszę porobić jeszcze kilka badań (biorę się za to na dniach) zleconych w czerwcu, ale te dobre, wyczekiwane chwile przed nami. Na wyciągnięcie ręki :)
No i stomatolog ... kolejna wizyta już jutro o 8.15. Dobrze, że wymyślono znieczulenie ...

Dobranoc.