niedziela, 13 lipca 2014

Złośnica.



Od rana naburmuszona, wściekła, smutna, zła ja – po prostu czarny koktajl. Na dodatek ten koktajl serwuję mojemu Mężowi już od śniadania …
Wstanie lewą nogą to jedno. Niestety, ale ja już kładłam się spać z nie najlepszym samopoczuciem.
Znajomy zaprosił nas na 30stkę, zrobił to w piątek wieczorem, impreza w sobotę. W sobotę do 19stej pracowałam. To, że jesteśmy zapraszani na ostatnią chwilę ruszyło mnie. Mocno.
Ale nie przesądziło o iść-nie iść. Zrobiła to lista w mojej głowie ‘kto będzie’.
Pary. Pary z malutkimi dziećmi, bądź znajome w zaawansowanych ciążach. Wymiękłam.
Pochłonęła mnie otchłań. Żal, smutek, rozgoryczenie.

Dlaczego nas to spotkało? Czemu ta wielka porywająca przygoda jaką jest ciąża i danie życia – urwała się? Ot tak.
Raz po raz wszystko wraca. Ból jest stępiony, jakby mniejszy, ale pulsuje i daje o sobie znać … Dziś po raz kolejny zalała mnie fala złości. Kumulacja i wybuch. Bez przebierania w słowach. Wszystkich obdzieliłam po równo. Siebie też. Mam wrażenie, ze noszę w sobie skazę. Czemu nie mogę być mamą?
Wyniki z Luxmedu przychodzą partiami. Na ostatni muszę poczekać jeszcze ponad tydzień.
Wyniki ujemne dają nadzieję, że nie powtórzy się to co miało miejsce w lutym.
Musi, musi być dobrze!

Nie udźwignęłabym takiego smutku jeszcze raz.

Z przyziemności mniejszych.
Mąż skręcił szafy. Jestem dumna z niego i jego pracy :) Czuję, że on też ciszy się z dobrze wykonanej pracy. Wczoraj wieczorem, zastałam go siedzącego na podłodze w przedpokoju. Pykał e-papierosową fajkę pokoju i uśmiechał się, co raz wycierając resztki kleju (którego już nie ma :)) oraz przyciskając a to półkę, a to bok płyty …
Szafy zostały złożone na podstawie mężowskiego/naszego projektu. Panowie z ‘lerła’ podocinali płyty, zrobili część otworów. Reszta należała do M. Jutro jedziemy do hurtowni, wybrać fronty, bo w hipermarkecie (pomimo ogromu wszystkiego), brakuje ładnych, białych frontów.
Od przyszłej soboty – urlop. Jupi!!

Szykujemy się do oglądania meczu.

Kibicem jestem słabiutkim. Tzn kibicuję całą sobą komentarze-szewska pasja-śpiew na gol, ale mecze oglądam bardzo rzadko. Brak tiwi robi swoje. 

Pomimo złości i niechęci do wszystkiego zrobiłam sałatkę z makaronu ryżowego.
To był mój debiut. Sałatka pychota, a jak łatwo ją przygotować! A jeszcze milej zjeść w trakcie trwania meczu, z Mężem i bulwą u boku :)


Dobrego wieczoru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz