Od rana naburmuszona, wściekła, smutna, zła ja – po prostu
czarny koktajl. Na dodatek ten koktajl serwuję mojemu Mężowi już od śniadania …
Wstanie lewą nogą to jedno. Niestety, ale ja już kładłam się
spać z nie najlepszym samopoczuciem.
Znajomy zaprosił nas na 30stkę, zrobił to w piątek wieczorem,
impreza w sobotę. W sobotę do 19stej pracowałam. To, że jesteśmy zapraszani na
ostatnią chwilę ruszyło mnie. Mocno.
Ale nie przesądziło o iść-nie iść. Zrobiła to lista w mojej
głowie ‘kto będzie’.
Pary. Pary z malutkimi dziećmi, bądź znajome w
zaawansowanych ciążach. Wymiękłam.
Pochłonęła mnie otchłań. Żal, smutek, rozgoryczenie.
Dlaczego nas to spotkało? Czemu ta wielka porywająca
przygoda jaką jest ciąża i danie życia – urwała się? Ot tak.
Raz po raz wszystko wraca. Ból jest stępiony, jakby
mniejszy, ale pulsuje i daje o sobie znać … Dziś po raz kolejny zalała mnie
fala złości. Kumulacja i wybuch. Bez przebierania w słowach. Wszystkich
obdzieliłam po równo. Siebie też. Mam wrażenie, ze noszę w sobie skazę. Czemu
nie mogę być mamą?
Wyniki z Luxmedu przychodzą partiami. Na ostatni muszę
poczekać jeszcze ponad tydzień.
Wyniki ujemne dają nadzieję, że nie powtórzy się to co miało
miejsce w lutym.
Musi, musi być dobrze!
Nie udźwignęłabym takiego smutku jeszcze raz.
Z przyziemności mniejszych.
Mąż skręcił szafy. Jestem dumna z niego i jego pracy :)
Czuję, że on też ciszy się z dobrze wykonanej pracy. Wczoraj wieczorem,
zastałam go siedzącego na podłodze w przedpokoju. Pykał e-papierosową fajkę
pokoju i uśmiechał się, co raz wycierając resztki kleju (którego już nie ma :))
oraz przyciskając a to półkę, a to bok płyty …
Szafy zostały złożone na podstawie mężowskiego/naszego
projektu. Panowie z ‘lerła’ podocinali płyty, zrobili część otworów. Reszta
należała do M. Jutro jedziemy do hurtowni, wybrać fronty, bo w hipermarkecie (pomimo
ogromu wszystkiego), brakuje ładnych, białych frontów.
Od przyszłej soboty – urlop. Jupi!!
Szykujemy się do oglądania meczu.
Kibicem jestem słabiutkim. Tzn kibicuję całą sobą
komentarze-szewska pasja-śpiew na gol, ale mecze oglądam bardzo rzadko.
Brak tiwi robi swoje.
Pomimo złości i niechęci do wszystkiego zrobiłam sałatkę z makaronu
ryżowego.
To był mój debiut. Sałatka pychota, a jak łatwo ją
przygotować! A jeszcze milej zjeść w trakcie trwania meczu, z Mężem i bulwą u boku :)
Dobrego wieczoru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz