wtorek, 15 lipca 2014

Nasze.



Rytuały. Lubię bardzo.
Lubię nasze wieczorne zasiadanie przed lapkiem i włączenie filmu (dziś Grand Budapest Hotel), albo ulubionego serialu (szkoda, że na Grę o tron trzeba tyyyyyle czekać chlip chlip ;().
Do tego smakowitości. Dziś wieczór zapiekanek i herbatki z miodem.
A później wieczorne gadu gadu przed snem.

Rytuały oswajają często nijaką codzienność. A może utrwalają ją …? To chyba zależne od zbyt wielu i zbyt różnych czynników …
Ja lubię swoje codzienności. To chyba zasługa M. :)


Wczorajsze zakupy ‘meblowe’ uważam za udane. Zostały zamówione fronty do szaf. Białe. Matowe. Niestety, nie podoba mi się czas oczekiwania na nie. 14 dni!
Jest mały problem z drążkiem do szafy. Żadna z meblowych firm – byliśmy dopiero w czterech - podobno! nie ma ‘niewymiarowych’ drążków. A to ciekawe … szafy pod wymiar to coś odkrywczego. Pionierskiego.
Farba wybrana, jak zawsze bez szaleństw. Biała tikkurila. Pozostają drobne poprawki, takie jak szpachlowanie, oczyszczanie ścian … Już teraz cieszę się na ten new-old look :D
Żeby tak jeszcze skrzynka M. zniknęła … a pojawił się lap., no i ten ‘kawalerski dywan’ … OK., tak nie wolno. To nasze mieszkanie. Wspólna przestrzeń.

Biegiem. Przed filmidłem zmyć naczynia, bulwiastą miskę.

Dobranoc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz