Cykl wygląda tak jakby robił ksero z poprzedniego miesiąca.
Niezbyt długi okres, z jednym dniem ‘wolnym’. Owulacja.
Kilka dni później niewielkie plamienie. Od wczoraj bolesność piersi.
I już wiem. Wkręcam się. Nie udało się.
To po co zakupione testy ciążowe? I jeszcze ten teks ‘Poproszę
dwa różne, w tym jeden pink test’. Pink test – laur konsumenta czy coś w roku
2013. Że niby i ode mnie się należy?
Tylko w 2014? A może laurka? Ode mnie dla mnie.
Wkręcam się bo - już w domu - czytam o tym drugim , do tej
pory nieznanym teście, a tam napisano … fanfary … ulica na której mieszkam. Moje
miasto.
Jak nic znak.
No i dziecko na teście.
Wszystkie znaki na papierku. Wszystkie znaki we mnie.
Poszłam o krok dalej.
Zapisałam się pod koniec miesiąca na wizytę do gina. W razie
czego anuluję ją.
Następny krok.
Dzisiejsze zaproszenie na piwo, na kiedyś, po pracy …
Kombinuję jakby tu się wywinąć. No bo choć czuję, że nic z
tego to jednak … aż do okresu nadzieja jest. Kierowniczka czeka. W końcu mówię
prawdę. O staraniach. A ona - o soku. :) OK. Fajnie.
Czekam.
Wybiegam kolejne kilka kroków w przód. I każę się za ten falstart.
Czy kiedyś to się skończy?
Prawie jesień.
Choć echo lata jest jeszcze odczuwalne popołudniami. Słońce tak cudnie grzeje …no
pięknie jest!
Pisałam x-czasu temu o reklamacji dotyczącej frontów. Reklamacja
rozstała rozpatrzona pozytywnie ponad dwa tygodnie temu. Od dwóch tygodni
czekamy na telefon ‘fronty są dostępne. przyjeżdżajcie’. Gdyby nie dzisiejszy telefon
Męża do pana zajmującego się sprawą, pewnie dalej czekalibyśmy ileśtam. Wrrrr
Współpraca-o-kant-dupy-potłuc.
Jutro M. jedzie oddać stare, zniszczone fronty, a odebrać
nowe. Dobre. Trzymam kciuki! :o
To musi być to. Bo dość mam rozpierduchy.
Jutro pracownia.
Na dobranoc poczytam. Wypiję herbatę z miodem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz