czwartek, 11 września 2014

Nie dzieje się nic.



To co dawało margines błędu, znikło.
Wiruję wokół własnej osi.
Spadam.
Głową w dół.

Chowam się za kolejną książką, „przegadaniem” z koleżanką, planem na upiększenie mieszkania, kolejnym miesiącem, jesienią, blogiem, zakładką w ulubionych, spacerem z bulwą, rozmową z M, świętami. Kolejność dowolna.

A jeśli wcale nie będzie dobrze?
Jeśli czekam na nasze dziecko, a jego nie będzie?

Ciągle nie szukam innej, satysfakcjonującej, rozwijającej pracy i choćby deka zbliżonej do wyuczonego zawodu, bo przecież „zaraz będę w ciąży”. A przecież trzeba wziąć pod uwagę okres próbny … i taką wtopę robić … od razu na zwolnienie...?
Nie robię kursu na prawo jazdy, bo …„zaraz będę w ciąży”. A tyyyyle on trwa (+kasa).
Nie idę z koleżankami z pracy na piwo bo ….
Nie gdybam o przyszłych wakacjach ponieważ…

Od zeszłego roku zafiksowałam się. Bojaźliwie rozglądam się i wyczekuję.
Widzę to wszystko i nie robię nic.
Czuję się swoją własną kalką. Przerysowana i nic dobrego nie wnosząca :(


Bez sensu to …
A piszę, bo kto zabroni …?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz