piątek, 27 listopada 2015

Black Friday

Black Friday

Do głowy by mi nie przyszło, że te dwa słowa znaczą coś, konkretnego. Że to torpeda. Mnie dobór słów skojarzył się negatywnie. Do tego stopnia, ze zaczęłam googlać. No bo 'Czarny Piątek'...?
Ha! Googlując, pootwierałam na lapku kolejne strony, kolejnych sklepów internetowych i ...przepadłam. Tutaj torebka, tam biustonosz.... A wypłata dopiero co wpłynęła! Aaaa! A przecież idą Święta. I będzie na co i na kogo wydawać (nie wiem, czy Ci wspominałam, uwielbiam obdarowywać :)). No, ale jak to z flotą, przypływa, odpływa, a radocha z zakupów - w dobrej cenie – bezcenna.
Pomimo przepięknego, słonecznego dnia miałam i mam swoją małą czarną odsłonę. Siebie.

Mąż na pracowej imprezie. Ja sama, tzn z bulwozaurem, ale słabo się dogadujemy, więc, ja, sama. Piszę zaległe mejle, całkiem sporo ich. Przepraszam, że zwlekam. Nie robię tego do końca świadomie.
Pootwierane czasopisma, pozaczynane, oznaczone zakładkami książki. Igła czeka na nitkę, a na nie guzik.
Obiecana karmelowa herbata, jest herbatą o smaku świeżo wyłuskanych orzechów włoskich. Bez gorzkiego posmaku. Ale jest zimna, podobnie jak filiżanka i moje dłonie.
Za chwilę szykujemy się z bulwą na wieczorny spacer.

I chyba dziś zacznę, w końcu, kolejny sezon AHS. I może łyknę te dwa apapy, które miały być połknięte kilka godzin temu, bo ból choć znośny coraz bardziej doskwiera. I może okres zdecydowałby się przyjść! Choć to dopiero 24 dzień, ale dość już mam patrzenia na to co nieuniknione. 



Idziemy na spacer.

4 komentarze:

  1. ... i jak po spacerze?
    Śliwko, nie znikaj na tak długo, bo siem martwiem:)
    Herbatę sobie zaparz. Tę karmelową. Ale tym razem gorącą.

    OdpowiedzUsuń
  2. Układam myśli, wciąż na nowo. Ale już nie chwytam marzeń - jako pewnik. To co realne,stawiam za cel (zmiana pracy; kolejne porzucone kilogramy ...Leśna, wiesz że to już 8 w dół? Wyobrażam sobie, że to kolejna, kilogramowa torebka cukru z barku, obojczyka, uda....:)).

    Nie martw się :*
    A parzę nie herbatę, tylko Twoje słowa i ogrzewam się nimi. I tak mi dobrze...
    Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, Śliwko, szacun. 8 w dół???! Jak to zrobiłaś?

      Marzenia dobrze traktować jako ulotne twory. Nic pewnego. Wierzy się w nie, pewności człowiek nie ma, jednak ta wiara jest ważna. Inaczej po huk z tym.
      Ja swojej wiary nie lubiłam, bo chwytała mnie za mordę i wbrew mnie samej. wbrew rozczarowaniom, kazała dźwigać się na nowo. Męczyła mnie. Teraz jednak widzę, że taka sucz jest potrzebna.

      Parzę herbatę waniliową. I myślę o tych radosnych wpisach, co to je tu kiedyś przeczytam. Niedługo.
      :*

      Usuń
  3. Leśna! Hej,hej :)
    Od połowy sierpnia nie jem pieczywa. W ogóle (oczywiście wyjątki od reguły są ...grander teksas i inny mc...). Jem 'pyszność' o nazwie solone wafle kukurydziane; ekstra cienkie. Yummy :D Ograniczyłam czipsen, słodycze (czytaj dalej).
    No i trochę się ruszam, ale rzadko. Teraz np ruszam buzią - jem toblerone. ;)

    Marzeń jeszcze nie porzucam, tak jak wiary, ale ciężko mi.
    Chcę tej radości i uśmiechu częściej niż kilka-naście dni w miesiącu. Bez zastygłej maski. Naprawdę chcę!

    Ściskam :)

    W miniony piątek miałam przyjemność pieszczoszkować i tulać dziewczynkę w wieku zbliżonym do Duńkowego - cudowna Mała, cudowne uczucie. Achh
    Trzymajcie się Dziewczyny. :*

    OdpowiedzUsuń