Jestem fochmistrzem. Posada objęta
przez mnie jest pewna, na szczęście nie na pełen etat. Niestety,
nie ogranicza się do mitycznych poniedziałków, ani wtorkowych
popołudni. Walczę sama z sobą. Z różnym skutkiem... M. wybacza,
bo humory, łzy i nerwy składa na karb ciąży. Niepotrzebnie.
Kochany, nie wybielaj i nie cukruj mnie. O! Dziecko daje lekkie
smyrki w brzuch, by podkreślić, że piszę fair.
Nie chcę męczyć swoją pisaniną co
poszło nie tak i dlaczego. Pesymista nie musi mieć powodu. Ale
każdy jest dobry.
Co się zadziało od połowy
poprzedniego miesiąca....
Dla porządku,by nie zgubić w mrokach
nie-pamięci.
Pierwsze zdziwienie,co tak cudnie
łaskocze mnie w brzuchu, to moment pierwszego, świadomego oooo!
Łooo! I wyczucia smyrania TEGO RYBIEGO OGONKA to wieczór 21 marca
(tydzień wcześniej czułam jakby w brzuchu biło mi serce, w każdym
razie tylko do tego potrafię porównać uczucie bardziej świadomej
obecności), M. był wtedy na pracowym jajeczku, więc nie było
możliwości podzielenia się z nim tym zupełnie nowym przeżyciem,
odkryciem. Od tego momentu mówiłam o „dyskotece rybiego ogonka”
:) Tańce trwały tydzień, trochę dłużej i wszystko ucichło.
Boże, gdyby nie detektor tętna chyba bym dostała najprawdziwszego
zawału! Ale serudnio uspokajało. Jestem, jestem, jestem.
Od początków kwietnia czuję
delikatne pukanie, czasami jakby tupanie w miejscu (o! dobra byłabym
w dawaniu przykładu na zezłoszczenie...). Chyba najlepiej - jak
można oddać to w słowach – opisała to W. Jedziesz w autobusie,
masz miejsce siedzące, ktoś siada za tobą i kopnie w twoje
siedzenie. Coś takiego. No coś na kształt. Tylko na te kopnięcia
czekam z utęsknieniem i nie mam chęci odwrócić się i krzyknąć
„Hej, przestaniesz?” :)
Wczorajsza wizyta u Doktorka przebiegła
prawie bezstresowo (szczególnie jak Doktor „znalazł” drugą
nerkę u Malucha).
Nie chcemy poznać płci ...(Taaaa,
jasne.)
A chcecie? :) Pan, też chce? No to
kogo widzicie?
Ja - córeczkę?, M. papuguje po
mnie...
Nooo nie, dziewczynki to ja tu nie
widzę. :) O, ptaszek jest, o tu. Będzie chłopiec.
Synek. :)
Maks. Maksymilian.
Wszystkie wyniki w normie. Pomierzone
obwody, brzuszka, główki i inne parametry. Maksiul miał ciągle
rączkę przy buzi i z tej okazji Doktor puknął Go sondą? do usg i
w try mig Syn zabrał rączkę i trach zdjęcie, by zmierzyć kość
nosową. To było zaskakujące. Na ten czas łożysko na tylnej
ścianie, położenie miednicowe. Wiadomo, dzieci ciągle frygają w
wodach płodowych, więc to raczej żadna przesłanka na przyszłość.
Dziwnie jest wiedzieć. Szczególnie
jeśli o nim myślałam jako o niej. :) Wszyscy mówili, że to
będzie ON. Ja jako jedyna nie. Dziwnie nie mieć hmmm matczynej
świadomości? Jakoś mnie to lekko ubodło. Ja wiem, są większe
problemy. A jednak miotam się z tym drugi dzień.
I choć dzisiejszy dzień, dzień moich
urodzin miał być tym pięknym i beztroskim, zrobił się dniem
chmurności i łez. Ale tylko pomiędzy M. i mną. Bo każdy ślad
pamięci o mnie powodował uśmiech i radochę. Fochmistrz na
przerwie śniadaniowej, obiadowej. I niech tak/tam już zostanie.
Dużo rad dla siebie samej. W chwili
złości to tylko ble, bla, blu... i nic nie da mi się powiedzieć.
Czemu nie potrafię, nie chcę się zmienić? Nie chcę przekazywać
Synowi najgorszych wzorców. Jak to zmienić? Jak być lepszą? Znowu
pytania o to samo.
Dobrze, że M. jest cierpliwy,
stanowczy i kochający mnie. :) Na prawdę, gdyby zamienić nas
osobowościami, to ja z takim kołtuństwem jakie czasem kipi mi pod
kopułką i jaki pazur wystawiam - nie wytrzymałabym z taką osobą.
Za chwilę wychodzimy z Buldożyną na
ostatnie promyki słońca. Wietrzę głowę i wyciągam dłoń z
przeprosinami. Za dziś, za wczoraj.
Moja Myszula (Fochmistrz ;)) od W. (OK, pewnie
ostatecznie będzie Synkowa, by trafić w buldozią paszczę).
Karteczki od W. i A. :) Kochane!
Ha! Maks!:) Jak pięknie:) Nie zadręczaj się, Śliwko, tym, że zaskoczyła Cię płeć Okrucha. Może to kwestia tego, że wyobrażałaś sobie kiedyś wcześniej swoje dziecko jako dziewczynkę i dlatego teraz trochę trudno przepracować lekkie zaskoczenie..?
OdpowiedzUsuńJa Ci powiem, że nie znaliśmy płci, ale jak się po cięciu okazało, że to dziewczyna, byłam w małym szoku, bo jakoś tak w środku czułam, że chyba jednak chłopaka dźwigam. Nie twierdzę, że nie ma takich kobiet, które w ciąży gdzieś tam mają tę swoją pewność co do płci swojego dziecka, ale sama widzisz, ile czasami warte przeczucia;)
Zresztą na porodówce może Cię los jeszcze i tak zaskoczy. Lekarze nawet dysponując supernowoczesnym sprzętem nie są nieomylni.
Cudnie, że wszystko w porządku z Młodym. To najważniejsze. I to, byś sobie odpuściła. Słyszysz? Przestań w kółko stawiać sobie coraz to nowe wymagania. Masz w tej wyczekanej ciąży pełne prawo do psychicznego rozmemłania tak samo, jak do radości. Masz prawo do niekonsekwencji, fochów, słabszej kondycji itp.
Przytulam:*
I odzywaj się częściej:)
Ach, ta skleroza:/
UsuńNajlepszego po-urodzinowo!!!:)))
Leśna, dziękuję :*
UsuńDunia z zaskoczenia! Chyba nigdy o tym nie pisałaś. :)
Doktor Sz. jest pewny, że ten mały Ktoś, to chłopiec, ale tak jak piszesz bywa różnie nawet z hiper-sprzętem i wiedzą i doświadczeniem. Powoli przestawiam myślenie, to synek, Maksiul! Ciągle na głos o nim marzymy i snujemy plany ... o nas.
Od brata i jego partnerki dostałam słownik imion. Wiesz, że można nazwać dziecko Maks? O tak, bez rozwinięcia, że tak powiem. Jednak, wydaje nam się że fajnie mieć możliwość wyboru z tym wspomnianym rozwinięciem. ;) Choć ... nazwisko mamy długaśne, na 11 liter (panieńskie miałam na 13 :D).
Uściski!!
Mamy już kilka ciuszków. Kupiłam pierwszą gazetkę dzieciową. :)
Śliwko, pięknie opisałaś ruchy synka i to porównanie W. też niesamowicie trafne. Aż sobie przypomniałam, jak to było... Bardzo się cieszę, że z Maksiem wszystko dobrze, że kolejny szczęśliwy etap za Wami i oby tak dalej. Mam nadzieję, że z kwestią "matczynej świadomości " uporałaś się na dobre i już sobie tego nie wyrzucasz. U nas było na odwrót. Ja czułam, że będzie chłopiec, a lekarz twierdził, że dziewczynka. A w kolejnym USG wyszło na moje:) Tylko mąż przez jakiś czas nie mógł się przestawić, tak bardzo oswoił się z myślą o córce. Cieszył się tak czy siak, tylko poczuł się trochę zdezorientowany.
OdpowiedzUsuńUważam podobnie jak Leśna. Bądź teraz dla siebie wyrozumiała i poluzuj ten wewnętrzny gorset:)
Malwa
Malwa, staram się o więcej przychylności dla siebie. W każdym razie wyciszyłam się i chłonę ...Każdy tydzień, to nowy tydzień dla nas.
UsuńNo i ciągle bliżej do września. :) Aczkolwiek czas wcale nie przyspieszył.
Co u Ciebie?
Ostatnio jestem w tyle z komentarzami u Izy. Szczególnie po tym jak mi się serce ścisnęło po tym, co przeżyła Wężon.
Śliweczko, też mnie dobiła sytuacja Wężona. W ogóle mocno przeżywam historie dziewczyn od Izy, dlatego musiałam się trochę zdystansować i dopiero niedawno wróciłam do udzielania się na blogowym forum.
OdpowiedzUsuńA u mnie dłużące się oczekiwanie na okres, który nieuchronnie przyjdzie, bo wszystko wskazuje na to, że trafił mi się cykl bezowulacyjny, a potem zaczynamy stymulację Clo. Poprzednim razem biorąc Clo, zaszłam w pierwszym cyklu, więc nadzieje rozbudzone do granic możliwości, ale będę starała się mimo wszystko wyluzować. A poza tym założyłam bloga... Coś tam sobie skrobię w ramach autoterapii, na razie jeszcze w otchłań, ale pewnie za niedługo dojrzeję do tego, by się upublicznić:)
Malwa
Wężon, jest wspaniała! Jak Ty, Dziewczyny.
UsuńMalwa mam podobnie muszę włączyć co pewien czas pauzę. Ostatnio bardzo dobrze robią mi instagramowe opowiastki i fachowa widza "mamaginekolog" - uwielbiam tą Panią. :)
Uważam, że pisanie jest świetne, ale nie wiem czemu z taką giętkością umiem ubrać w słowa uczucia w mejlu, a z takim - czasem - trudem tutaj. Przecież tutaj nic nie muszę. A mogę. Prawie wszystko. Dziwne.
Trzymam kciuki za cykl z Clo! :* Ja miałam mieć zapodany w styczniu... Na szczęście nie trzeba było. :)
Uściski :)