piątek, 22 lipca 2016

Oczekując. Dobrze mi.

Moje małe radości ostatnich dni …

Pranie.
Prasowanie.
Układanie.

różowe króliki :D milk&biedronki rulez :)

uniseks? :)


A dzisiaj kolejna dostawa mini ubrań. :) Niezawodna babcia.


Dzisiejsze plotusie z Rodzicami przy ince i domowych bułkach.


I książki. Zaczęłam czytać 'Jeżycjadę'. W domu mam jedynie „Idę sierpniową”, ale od czego jest biblioteka? Fakt, nie wszystkie pozycje są dostępne, ale nie szkodzi, może zacznę 'zbiór własny'?

I wózek już jest! :) A jutro być może M. zawiesi półkę nad łóżeczko, a ja w końcu zamówię złotą folię pod gwiazdkowy wzór...


I chyba zaczęły mi się skurcze przepowiadające. Są inne niż te z grudnia, stycznia, czy choćby maja. Są dłuższe i jakby okresowe, ale 'nie rozpychające'. Jak zwykle trudno mi nazwać coś co zdarza się pierwszy raz.

Ostatnia wizyta, wtorkowa, niestety nie u dr Sz., który przez 2 tygodnie jest na urlopie, uspokoiła mnie. Szyjka zamknięta, mocno trzyma, serdunio Maksiuli śpiewa 142uderzenia/minutę. Wszystko jest dobrze (tokso igg; igm < 3; morfologia w normie), poza moją wagą, która ostatnio znacznie wzrosła (no ale te wszystkie lody, czekolady, gniazdka i inne smakołyki... wychodzą ...boczkami).
W miniony poniedziałek byłam w przychodni. Chciałam zapisać się na wizyty do położnej środowiskowej. Niestety miałam wątpliwą przyjemność :) rozmawiać z chłopcem-pomicnikiem w recepcji, który nie wiedział którego dziś mamy (18.07), położna na urlopie, więc zaproponował wizytę pielęgniarki :) oraz nie zapisał mnie na najbliższy wolny termin, bo w sumie nie wie gdzie... echh
Najbliższy poniedziałek do wizyta z położną w Luxmedzie. Zrobię posiew na Streptococus agalctiae GBS, mam nadzieję że wyjdzie negatywny. Czekamy na początek sierpnia – usg, wizyta kontrolna. I czekamy na Maksa. :)


Ps. Mama mówi, że urodzę niedługo. Bardzo bym chciała tulić naszego Chłopczyka choćby w połowie sierpnia...

4 komentarze:

  1. Śliwko, pamiętam jak dziś te suszarki z rozwieszoną odzieżą w rozmiarze XXXXS. Siedziałam i wąchałam;)
    A potem, siedząc na krześle przed deską do prasowania (ech, ten ciążowy kręgosłup), machałam żelazkiem w tę i we w tę.
    Banał, nie? Ale ileż radości. Jak dobrze rozumiem!

    Maks wyląduje wprost w wytęsknione ramiona. Dobrze Chłopak mieć będzie.
    Czekam wraz z Wami, ja - blogowa ciotka.

    PS. I ja ostatnio wróciłam do Jeżycjady! Coś się chyba w kosmosie zmówiło;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciociu Leśna, wszystko prawda! :) I o ile dla siebie nie kiwnę palcem w tych przyziemnościach (prasowanie), to dla Maksiula macham żelazkiem, siedząc i wręcz odpoczywam.

      A wiesz, że dla mnie Jeżycjada to odkrycie tego roku? Czytałam tylko "Idę sierpniową", jako że mam osobistą, oraz "Kwiat kalafiora", z racji lekturostwa podstawowego. ;) Cudna jest ta rodzina! Chciałabym taką stworzyć dla Malutkiego (może bez +3 pannic, ale +1 :D).

      Ściskam :)*

      Usuń
  2. Różowe króliki rzeczywiście rządzą! :) Ale wieloryby z H&M też są świetne. Wygodny materiał i super się noszą - przetestowane na siostrzenicy ;)
    To musi być najmilsze pranie i prasowanie, jakie w życiu zrobiłaś;) Powoli szykuję się do odliczania:) Buziole dla Maksiula:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uczuciowa, całkiem znośne, prawda? :) Fajnie, że wielorybki to dobry zakup! już się cieszę.
      A te wszystkie drobne czynności to dla mnie takie głaski po głowie za wszystkie łzy i smutki.

      Uściski :) :*

      Usuń