czwartek, 4 czerwca 2015

Negatywny.

Poranny test wyszedł negatywny.
I jak to jest, że wiedziałam, a i tak poczułam smutek? Test rozbroiłam, ale patrzenie pod światło nic nie zmieniło. Żaden realizm magiczny.

Późnym popołudniem przyjechaliśmy od teściów. Przepyszny obiad, smaczny deser równa się włączony autopilot na drzemkę. No ale po takiej liczbie kalorii to było nieuniknione. Obudził mnie ból podbrzusza. I już wiem. Toto. Wyczekany okres.

Za chwilę odmówię wizytę u gina, teraz zastanawiam się czy lepiej iść na badania w sobotę, czy w poniedziałek. Cholera, szkoda, że pracuję akurat w te dni.

Idę na balkon, poobserwujemy z bulwą wieczór nad miastem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz